29 grudnia 2009

Kiedy podążasz za pragnieniem serca wszystko zaczyna się układać

Ten rok kończy się dla mnie magicznie. Co prawda do Sylwestra jeszcze dwa dni, ale czuję to w kościach. Cudowne magiczne święta z lepieniem pierogów przed Wigilia ( ja zwykle pracuje i omijają mnie te przygotowania ), wspólna uroczysta, radosna kolacja ( po wielu latach w większym gronie rodzinnym ). To rok w którym zadziało się dużo ważnych rzeczy w moim życiu, chociaż z zewnątrz niekoniecznie wyglądają spektakularnie. Nie o widowiskowość zdarzeń jednak chodzi. Poznałam siebie lepiej, bo odważyłam się spojrzeć na siebie w całokształcie, bez unikania rzeczy trudnych, pomyłek i błędów. Okazało się, że mogę siebie taką lubić - nieidealna, z niejedną rysą na charakterze i urodzie.. ale właśnie przez to prawdziwą.
To przyznawanie się wreszcie do siebie, taką jaką jestem wyrwało mnie z zamkniętego kręgu, gdzie dreptałam w miejscu. Moi starzy, dobrzy, kochani przyjaciele i wszyscy cudowni, nowo poznani i ten blog, dzięki któremu poznałam również Was, pomagają mi się otwierać i przestać się wreszcie bać być sobą :).
Za namową przyjaciółki, zgłosiłam mój blog do bloga roku. Jest wiele cudownych blogów, które zasługują na pierwsze miejsce - dla mnie to zgłoszenie to powiedzenie całemu światu - TAKA JESTEM . Odważyłam się to powiedzieć głośno!
Jeszcze niedawno patrząc wstecz na ostatnie lata, miałam wrażenie, że gdzieś mi uciekły, że zmarnowałam ten czas. Teraz wiem, że tak nie jest.

Zaczynałam ten blog ze słowami: "czasem aby odnaleźć, trzeba stracić.
Odnalazłam siebie :D! Te poszukiwania były tego warte.
Dziś dedykuje sobie i Wam :
Kiedy podąża się za pragnieniem serca wszystko zaczyna się układać.

Życzę Wam magicznego Nowego Roku

18 grudnia 2009

Ja chcę do domu :)

Gdyby mój pies umiał mówić, to pewnie by w ten sposób marudził moim rodzicom. Ale i bez daru wymowy dał do zrozumienia, że moja nieobecność w jego życiu i jego w naszym mieszkaniu trwa już skandalicznie długo ( czyli cały tydzień ). Ze względu na mój pobyt w klinice i rekonwalescencje zamieszkał na ten czas u moich rodziców ( u których spędza zresztą dzień kiedy jestem w pracy ), głównie po to aby ułatwić jego spacery, bo bieganie wcześnie rano do mnie żeby pomoc mi wyprowadzić psa byłoby bardziej uciążliwe niż wyprowadzanie go prosto z własnego domu. Wczoraj zrobił strajk - przestał jeść położył się i nie chciał się bawić ( nie żeby skąd w ogóle powodem było przekarmienie jakimiś smaczkami i fakt ze pies czasem tez chce odpocząć ;) ) dzisiaj powtórka z rozrywki i dobrze wytresowani przez mojego psa rodzice przyprowadzili chłopaka do mnie :) Żegnajcie czyste dywany, podłogo niewymagającą sprzątania i pościeli bez psich łap :)Możliwe ze jestem nienormalna , ale jakoś to mnie bardzo nie martwi :)))) Tylko koty mruczą pod nosem ... "a ten znowu tutaj?"

14 grudnia 2009

Dziennikarka - to brzmi dumnie

Stało się i jestem z siebie dumna. Oczywiście ktoś może powiedzieć że to taka mała bzdurka i nic, w końcu mojego nazwiska nie znają masy - ale dla mnie to olbrzymi krok. Zostałam współpracowniczką portalu Kobieta Puszysta!
http://www.kobietapuszysta.pl/redakcja/dagmara-krawiec
Właśnie "leżą" mi na tapecie dwie recenzje, które jeszcze muszę dopracować - bo jak tak oficjalne to mam tremę ;)
Przypomina mi się zdarzenie , kiedy byłam małą dziewczynką w podstawówce.
Mieliśmy przygotować "album" o tym kim chcielibyśmy być w przyszłości. Ja jak zwykle zawaliłam i robiłam coś na ostatnia chwile... o architekturze nie miałam nic a nic i wtedy głęboko przemyślawszy sprawę kim jeszcze chciałabym być zrobiłam album "DZIENIKARZ" - pisownia oryginalna ;) Za ten brak "N" dostałam niezłą bure.. ale nie to spowodowało odrzucenie mojej pracy. Pani nie spodobała się nieodpowiednia postawa i indywidualność. W tamtych czasach dziennikarze chyba nie mieli dobrej punktacji. Zaliczyłam prace dopiero kiedy koleżanka pomogła mi przygotować głupiutki album - "MODELKA" . Nie powstrzymało mnie to jednak od marzeń o architekturze i od pisania. Czytania tonami książek również :) Kiedyś za spóźnialstwo dostałam karę - miałam przychodzić pół godziny przed lekcjami i czekać na nie w bibliotece... zgadnijcie co... no właśnie, spóźniałam się skandalicznie jeszcze bardziej. Zaczytana między półkami zapominałam o lekcjach i o dzwonku .. :)))))
Trochę mojej "twórczości" na blogu Łabędzi puch - w linkach z prawej strony :)
Postaram się wrzucić tam również coś nowego :).
Długo się czaiłam, że może nie wypada, może nie powinnam, może...
Na moim pierwszym Progresteronie, prowadząca terapeutka zapytała mnie - dlaczego skoro jesteś wilkiem - udajesz owcę?.
To pytanie mnie zaskoczyło. Jak to - przecież ludzie wola owce niż wilki? i wypada być raczej owca, no i taki marny ze mnie wilk...
Teraz rozumiem - że przede wszystkim wypada być sobą :)
Lepiej być marnym, prawdziwym wilkiem , niż wypasiona fałszywą owcą :)
Zapraszam do czytania na Puszystej - portalu dla kobiet - nie tylko tych puszystych :). Publikują mnie jako Sarenzir - lub pod moim nazwiskiem - Dagmara Krawiec :)
Teraz czas wziąć w karby własną dysleksję i odkurzyć zasady pisowni i gramatyki :)
Najbardziej dają mi w kość "ogonki". Przyzwyczaiłam się do netu kiedy jeszcze ciężko było z polskimi znakami, nauczyłam się pisać bez "alt" -czyli bez polskich znaków, i potem wyłapać te wszystkie kropeczki i ogonki - dla mnie -maskara :) Niestety programy sprawdzające pisownie nie zawsze odnajdują wszystkie błędy :)

12 grudnia 2009

Dłuuugiiieee L4

Okazuje się ze na L4 będę już do końca roku. Trochę dla mnie to dziwne, bezpośrednio po kontuzji, czułam się i chodziłam dużo gorzej a L4 nikt mi nawet nie zaproponował >:-[. Faktem jest jednak ze w pracy bym nie dała rady teraz wysiedzieć jeszcze i że bardzo się z tej przerwy ciesze :) Niestety w domu jakiejś wielkiej aktywności nie mogę też przejawiać - spacery nie bo za daleko, do czytania nic nowego , cośkolwiek w domu - trochę mi jeszcze ciężko, bo chodzić chodzę, ale jeszcze nie bardzo z obciążaniem nogi wiec pozostaje przysiąść czasem przy komputerze, -czasem bo za długo tez nie daje rady :) 

10 grudnia 2009

Oczekiwanie, czyli smoczyca w szpitalu


Dziękuję za kciuki !
Jestem już w domu - bardzo zadowolona ze to już za mną. Cieszę się, że wybralam akurat tą klinikę - biorąc pod uwagę ze dostaję histerii na samo słowo "strzykawka" to naprawdę cudowne jeśli opiekują się człowiekiem uśmiechnięci i pełni zrozumienia inni ludzie :)
Najprzykrzejsze ze wszystkiego okazało się o dziwo -leczenie już po zabiegu , na sam zabieg dostałam - ku mojej ogromnej uldze- środki na uspokojenie i to był po prostu pikuś :)))) Wszystko czego się bałam stało się dla mnie totalnie niezauważalne , chociaż wiedziałam co się ze mną dzieje. Po zabiegu o dziwo, również bardzo szybko doszłam do siebie i mogłam wstać :) Niech żyje postęp w medycynie :) Jasne ze wole metody naturalne, ale czasem niestety interwencja medyczna jest konieczna, wiec dobrze ze jest coraz lepiej i coraz mniej inwazyjnie.
Wracam do zdrowia i nie przesadzę ze najbardziej ozdrawiające od wszelkich środków były słowa lekarza który mnie operował - "wszystko jest w porządku, nie było komplikacji, może Pani normalnie chodzić" . Po jego wizycie dostałam +1000 do siły i energii :)))
W domu najbardziej się obawiałam zastrzyków które muszę jeszcze brać przez kilka dni- okazało się jednak że mój tato robi te zastrzyki lepiej niż przytłaczającą większość pielęgniarek :)))
Wiem , że poradziłabym sobie sama- gdyby nie było innego wyjścia, ale milo jest mieć rodzinę do opieki :)))) Kolejna lekcja od życia - jeśli można to czasem warto się wyluzować i zaufać innym.
Część dowcipna :)):
Oto mój balkon który miał mi być zielona pociecha kiedy myślałam ze mój zabieg będzie w lipcu :)))
Balkon na zimę- czyli wesoła stajenka :)))


ps. okazało się że moje kolano nie jest aż tak zniszczone jak się obawiałam i automatycznie było przy nim mniej pracy co pociągnęło za sobą niższą cenę zabiegu:)
Dzięki temu jak się wygrzebię już z rehabilitacji - mogę pomyśleć o aparacie!!! :))))

06 grudnia 2009

6 grudnia - mikołajkowy prezent - Smoki

Nigdy nie wierzyłam w Mikołaja, zawsze wiedziałam ze prezenty daje się na pamiątkę pewnego biskupa :) Za to zawsze wierzyłam ze istnieją SMOKI. :))))
Dzisiaj z okazji rocznicy ku czci pewnego (równie legendarnego) duchownego, odkryłam film z 2004 r (ekhm ;)) dokumentalny "Smoki. Urzeczywistniona fantazja."
Znalazłam go również w częściach na YouTube.
z okazji 6 grudnia polecam wszystkim, którym smoki nie są obojętne :)
cześć pierwsza (pozostałe łatwo znaleźć)



Smok oznacza siłę i energię.
W najbliższych dniach wiara w Smoczą siłę będzie mi bardzo przydatna.
Jutro jadę do kliniki na długo oczekiwaną artroskopię, szycie łękotki i być może rekonstrukcje więzadeł .
Trzymajcie kciuki.

pozdrowienia
Smoczyca Sarenzir