27 sierpnia 2012

Sądny dzień, wyzwanie i czterolistne koniczynki


Sądny dzień odbył się środę. Nie wiem czemu, ale zwykle takie dni u mnie odbywają się  w środę, być może dlatego, że to najmniej wdzięczny dzień tygodnia i ciężej się wszystko znosi. Na stornie urzędu pojawił się wyczekiwany przeze mnie komunikat o terminie składania wniosków o dofinansowanie do działalności gospodarczej, które wlewało we mnie nadzieję na zakupienie porządnego oprogramowania do projektowania ( mam takie ledwo pełzające ). Niestety kryteria doboru osób mogących składać wnioski powaliły mnie na kolana i pozbierałam się dopiero dwa dni później. Urząd ma zamiar wspierać działalność gospodarczą np m.in. 15latków.. Na moje zapytanie, uprzejma pani stwierdziła, że jej nie obchodzi ani logika ani zgodność z prawem, takie programy dostają, to takie ogłaszają.. Równocześnie plan B również nie wypalił i nie mam siły wdawać się w szczegóły. Pozostaje opracowanie planu C… Pojawiają się też pomysły  z innych dziedzin zawodowych: żebractwo na rynku, granie i śpiewanie w tramwajach ( każdy kto raz słyszał grające na akordeonie  rzekomo utalentowane dziecko, wie że można zapłacić każda sumę żeby delikwent przestał ).  
IMG_2726m
Wolnymi wieczorami oddaje sie marzeniom o Wiedźminie w roli windykatora, najlepiej renegata… bo co niektórzy wiszą mi spora sumę za zlecenia, a ja nie mam za co kupić jedzenia ani za co zrobić opłat. W takiej sytuacji  wyrażenie dary lasu, nabierają nowego znaczenia…
IMG_2731mIMG_2741mIMG_2757m

IMG_2725mIMG_2724mIMG_2723m
Natomiast zdrowie psychiczne reperuję jeżdżąc na działkę i masakrując tam tony trawy, siewek i  pleniących się chaszczorów. Ostatnio jednak przyroda postanowiła zmasakrować nas. Ponownie zalęgły sie nam szerszenie, które wstrząśnięte naszym niezbyt łagodnym obchodzeniem się z okiennicami zaatakowały mojego brata. Pozostajemy więc w rozterce: z jednej strony wdzięczni za zasługi poniesione na polu  OBRONY  DOMU, z drugiej nie będzie nam tu gadzina się rządzić w naszym własnym obejściu. IMG_2754m
W tym wszystkim znajduję tony czterolistnych koniczynek, ze zmartwienia chodzę na spacery wpatrując się w trawnik, a że zdolności spostrzegawcze mam na wysokim poziomie, zwłaszcza w dziedzinie graficznej… Jak wiadomo… szczęście to nie przypadek :) . 
IMG_2719m

14 sierpnia 2012

Lato, lato, ach to Ty….

Lato mija mi w pędzie.  Nie zauważyłam, kiedy dzień zaczął być wyraźnie krótszy, a upały  zmieniły sie w umiarkowaną temperaturę i chłodne noce. Postanowiłam wyhamować i wypocząć w jeden z najmilszych mi sposobów: na turnieju. Na jedyny mój w tym roku, pojechałam z sentymentu, ponieważ odbywał się, jak przed laty, w Muzeum Wsi Opolskiej.
IMG_2618
IMG_2632IMG_2630IMG_2654
Dziesięć lat temu to właśnie w tym miejscu zaczynałam swoje wyjazdy turniejowe. Wtedy było tu gwarno, tłoczno, wszystko było zachwycające i nowe. Teraz turniej był kameralny, z pewnością miał swój urok, ale padłam ofiarą porównań :). Nie można cofnąć się w czasie, a ja podświadomie oczekiwałam, że będzie tak jak kiedyś…
IMG_2620
IMG_2681IMG_2682IMG_2617
Pomimo sentymentalnego wydźwięku wyjazdu, było wiele chwil  pełnych śmiechu i przygód. Pierwszej nocy, pięć godzin nieprzerwanej ulewy,  nadszarpnęło wytrzymałość historycznych namiotów. Zaczęły  przeciekać na szwach i skuleni pod masztem okrywaliśmy cenny dobytek.  Nigdy dotychczas, nie smakowała mi tak, gorąca herbata w turniejowy poranek :). 
IMG_2683IMG_2628IMG_2677IMG_2634
Udało mi się na kilka dni zapomnieć o niezapłaconej jeszcze pracy, kampanii społecznej w którą się angażuję ( ograniczenie wolności obywatelskiej w związku z przymusem szczepień i przyjmowania leków profilaktycznych również wobec zdrowych dorosłych AKCJA FBO CZYM JEST USTAWA? , PETYCJA1, PETYCJA2 ),  mnóstwie papierów czekających na wypełnienie i przygotowanie, o spuchniętych nogach od siedzenia przed komputerem i w ogóle o całym świecie :) .
IMG_2666
IMG_2611IMG_2623IMG_2612
Nabrałam sił, optymizmu i energii. Rozkoszowałam się skansenem, jego urokiem, chodziłam wśród chat jak Justyna po wsi Bohatyrowiczów. Widziałam przycupniętych na ławkach przed domem, wracających  z pola, doglądających dobytku, gospodynie piekące chleby. Gwarne chaty przy wieczornym posiłku, pasące się owce i kozy. Kobiety przy krosnach, pszczelarzy, biegające kury, gęsi i kaczki. Dla mnie skansen stał się żywą wsią, a podsycały go opowieści pań przewodniczek opiekujących się chatami… W małej szkółce wiejskiej, w ławce słuchałam          z rozkoszą opowieści o losach chaty, chociaż pomimo cudnego widoku za oknem ciągle wdziałam zimę z powieści Żeromskiego…W małym drewnianym kościółku, podziękowałam za odnalezienie sakiewki i średniowiecznych sztućców, które były dla mnie niemałym wydatkiem, ale tłum gości przybywających na chrzciny z dziecięciem w wianku z polnych kwiatów zawładnął moją wyobraźnią.
IMG_2653IMG_2656IMG_2659
Czy ja powiedziałam, że nie można sie przenieść w czasie?  Chyba trochę mi sie pomyliło :) . Tylko epoka była inna…
IMG_2607IMG_2610
Zdjęcia na których jestem ja są autorstwa Aishy z Najemnej Kompani Grodu Koźle, którego bractwa również mam przyjemność być członkinią :). Dorzucam jeszcze kilka moich zdjęć jej autorstwa. Więcej można zobaczyć w albumie Najemnej. Dla odmiany, zdjęcia na których jest ta śliczna dziewczyna w zielonej sukience - Aisha- są mojego autorstwa :) .
SONY DSCSONY DSCSONY DSCSONY DSC