Obraziłam sie na sikorki. Pomimo zastawionej stołówki na balkonie, śniegu po pachy i mrozów, żadna się nie pojawia. Najwidoczniej nie przypadł im do gustu mój balkon, cóż… ziarno się nie zmarnuje, będę sukcesywnie upłynniać je na parterze w przyjaznej gęstwinie krzaków, może tam się skuszą. Co jednak zrobić, kiedy marzyło mi się stado rozćwierkane, a za oknem zima?

Najlepiej pojechać na wystawę kanarków i to nie byle jaką, ale same Ornitologiczne Mistrzostwa Polski, w dodatku jubileuszowe bo 75 ! Miałam być już w piątek, ale jakoś tak stres mnie dopadł i przypałętała się potężna migrena. dawno takiej nie miałam, nie widziałam na oczy, spotkanie z przyjaciółka jedno odwołane, drugie w okolicznościach kiepskich, bo ja nieprzytomna…W sobotni ranek zaczęłam przychodzić do siebie. Spacer z psem o poranku dobrze mi zrobił, rześkie powietrze otrzeźwiło, chociaż jak pokazują dalsze wypadki zapewne za mało…

Dzień się rozpogodził i wymarzony był na małą przejażdżkę..Ptaki jak zwykle mnie zachwyciły, tym razem sporo było też innych ptaków egzotycznych i cała gromada przecudnych papug. Porobiłam kiepskie zdjęcia - bo komórką i zachwycałam się, wzdychałam… Pierwszy raz w życiu, zobaczyłam na żywo kilka innych ras, w tym Norwiki i aż nie mogłam się oderwać, to takie kury wśród kanarków- duże, puchate, chciałoby się je przytulać … cudne!!!! Na koniec poczłapałam w kierunku giełdy. Obeszłam ją chyba z 4 razy wkoło, sprzedający Hodowcy, przekonywali mnie, że to tego ptaka na pewno szukam… ale ja miałam plan.. znalezienia narzeczonej dla Fabrizia… Miała być czerwona z koronką czyli koroniaczka niemiecka. Niestety wybór był spory ładnych ptaków tej rasy, ale białych… dwa czerwone cudaki, okazały się niestety chłopakami, wzięłam jednak namiary na Hodowcę :). Teoretycznie plan został wykonany – miały być koroniaki, nie "zwykłe" czerwone, ale… w tym roku miała być też wielka impreza z okazji imienin moich, bo druga ładna data : 12.12.12. :) , imprezy niestety nie będzie.. za to przy wyjściu siedziało sobie stadko pięknych ptaków…no i nie oparłam się :P No nie powiem, że całkiem tego nie planowałam, czekała już pojedynka na kwarantannę i stęskniony kawaler… ale miała być koroniaczka ! ;) Stado przemiłych, dowcipkujących panów ( gatunek człowiek ) obskoczyło mnie natychmiast, dopytując się o moje plany zakupowe :) Na odzew, że szukam czerwonej intensywnej samiczki, pomocnicy rzucili się wyciągać ptaki i dmuchać im w kupry sprawdzając płeć, zapewniając mnie, że to właśnie najwspanialsza samiczka jest… jakoś tak nie do końca im wierzyłam, pojawił się “właściciel” , oznajmił, że samiczki w drugiej skrzyneczce :P. Moja “dziewczyna” chęci współpracy nie wykazywała, śmignęła spod ręki i zaczęła latać po całej giełdzie. W końcu zapakowaną w ptasi kartonikowy transporterek przywiozłam szczęśliwa do domu i ulokowałam w pojedynce, specjalnie zakupionej na kwarantannę. Większej klatki nie planowałam, wszak miała zamieszkać z moim Księciuniem. Zaczęło coś nie grać już wieczorem. “Dziewczyna “ coś za bardzo ćwierkanie łączyła w ciągi dźwięków, ale po wielu konsultacjach z bardziej doświadczonymi, postanowiłam czekać poranka…

Niedzielny poranek przywitał mnie słońcem i cudnymi trelami przekrzykujących się dwóch chłopaków :P . Na pomoc ściągnięty brat, uzbrojona w najsroższa minę popędziłam na wystawę po raz drugi… No ale jak miałam wymienić mojego drugiego chłopaka, skoro to była miłość od pierwszego wejrzenia????? W poszukiwanie tym razem nieintensywnej samiczki, włączył się tym razem prawowity właściciel – przynajmniej wizytówka, którą tym razem uparłam się dostać i numery na obrączkach się zgadzały ;). Tak więc do domu wróciłam z kolejnym pierzastym przyjacielem i dzięki Ci Panie za zaprzyjaźnionych pasjonatów kanarków
Mariusza i Kasię, że pożyczyli mi kolejna klatkę na kwarantannę :)


Moja radość nie trwała jednak długo. Kiedy tylko przekonałam się, że tym razem płeć nie została pomylona, a nowi lokatorzy dostali nowe imiona Serge i Solange, okazało się, że z dziewczynką nie jest najlepiej. Jestem “na telefonie” z wetem , bo też pogoda nie sprzyja wożeniu kanarka w te i we w te . Dzisiaj Solange czuje się już dużo lepiej , ale jednak kilka objawów mnie niepokoi dalej i jutro jednak zabieram ją do weta. To moje nowe dzieci - niestety zdjęcia kiepskie, bo komórką robione a ona nie bardzo “lubi “ zbliżenia:
Serge :)))


Solange- niedomagająca panienka

Proszę trzymać za Solange kciuki, żeby niedyspozycja nie okazała się czymś poważnym. i moje imieninowe prezenciki słoneczka , miały się dobrze :)