12 grudnia 2015

Projekt zmiana


Zbliża się koniec roku i siłą rzeczy pojawiają się w myślach podsumowania i nowe plany. Te noworoczne plany staja się już przedmiotem żartów, bo często umierają śmiercią naturalną :). Porządkując swoje prywatne zapiski, w takim podsumowaniu roku, natknęłam się na swój wpis z marca 2014 r… Urzekł mnie wówczas pomysł “Projektu Zmiana”, przygotowany przez sympatyczne dziewczyny. Czułam, że to idealny pomysł dla mnie, że właśnie tego szukałam, aby wyjść ze ślepej uliczki w życiu. Właśnie przestałam pracować na etacie, próbowałam rozkręcić własną firmę, ale nie miałam za bardzo pomysłu ani na swój rozwój zawodowy, ani na własne życie. Projekt polegał na spisaniu sobie założenia na kolejny rok, które będzie się realizowało, autorki dobierały  “pary blogerek” mających podobne plany, zakładało się wspólnego bloga ze swoją partnerką /partnerem i zobowiązywało do regularnych wpisów referujących  postępy w realizacji swoich założeń. Mój projekt upadł po paru miesiącach. Chociaż byłam entuzjastycznie nastawiona, okazało się, że sama forma mnie uwiera, nie pasuje, nie zgrałyśmy się też w planach i charakterach z moją partnerką z programu. Jednak… to nie prowadzenie bloga, ani wpisy powodują zmiany… tylko to co dzieje się w naszej głowie. Nie zrealizowałam założeń z tego projektu, które oficjalnie widniały w moim zobowiązaniu wobec siebie, nie nauczyłam sie biegle zawodowego angielskiego i nie spisałam rodzinnych historii… projekt przerwany, można by powiedzieć kolejna porażka… Wykasowałam swoje wpisy, zapomniane, zakopane… Ale otwarcie się na zmiany wywołało falę tsunami w mojej duszy, głowie i sercu… Teoretycznie nie zrobiłam niczego z długiej zaplanowanej listy wypełnionej szczegółami… Teraz patrząc wstecz, ten projekt nie został przerwany. Chociaż przestalam pisać wspólnego bloga, to on wrósł w moje życie, zaczęłam zmieniać siebie, otwierać się, chociaż czasem samą mnie zaskakiwał kierunek tych zmian… Zrozumiałam, że nie ma sensu stwarzać szczegółowych planów, bo z miejsca w którym jesteśmy, nie zawsze widać dokąd możemy dotrzeć i co osiągnąć.

Kiedy dziś otwarłam  notatki ze swoich założeń na ten czas, dopiero teraz świadomie zobaczyłam najważniejsze zdanie, które miało być tylko wstępem do tej długiej listy…

"odważyć się być osobą którą zawsze chciałam być i otworzyć drzwi zamiast podglądać życie przez dziurkę od klucza, zamiast powtarzać "nie stać mnie na realizowanie moich pasji"  chcę sprawić, by pasje stały się moim motorem do zarabiania na nie... udowodnić sobie, że pasje można realizować nie będąc milionerem"

Projekt miał trwać od kwietnia 2014 r do kwietnia 2015… dokładnie 21 marca 2015 r. poleciałam szybowcem w niebo po raz pierwszy w moim życiu…

zdjęcie znalezione w sieci

i jeszcze... ostatni i jedyny wpis który zachowałam wówczas z tego projektu,  moment który zmienił wszystko...


Progetto Anime Artistiche
17.05.2014




Co się działo: 
Właściwie to nic zewnętrznie,  ale we mnie w środku  coś rozkwitło... wydaje mi się, że stopniała we mnie ostatnia bryła lodu która więziła mnie w środku.. przeglądam  stare zdjęcia i nie ma już we mnie bólu ..zakochałam się w życiu od nowa.. zakochałam się w sobie...
Z czego jesteś dumna: 
Z K. :)
Co zrobiłaś w kierunku realizacji artystycznej zmiany? 
nie wiem czy to ja, ale cała uśmiecham się w środku :)
Co zrobiłaś jeśli chodzi o naukę ?
Największe wyzwanie: 
traktować siebie z miłością
Trzy fajne rzeczy z ostatnich dwóch dni: 
słońce w środku deszcz na zewnątrz uśmiech cała sobą
I co jeszcze:
czytałyście/ oglądałyście jedz módl się, kochaj? uśmiecham się nawet wątrobą :))) 
Do K.

10 grudnia 2015

przebudzenie bestii …

kiedy czas od ostatniego lotu zaczyna się mierzyć w miesiącach, wiesz że najprawdopodobniej nie polatasz razem z innymi w najbliższy weekend i budzi się w tobie bestia ...
smok

29 listopada 2015

na co mi taka miłość
skrywana pod poduszką
na co mi takie westchnienia
bez dotyku dłoni
rzucona jak żebrakowi
spleśniała skórka chleba
zostanie mi tylko po niej
kilka kiepskich wierszy
i wiara
że nie spotka mnie nigdy
nic lepszego

16 listopada 2015

znów…


znów jestem obok
zamiast być daleko
powinnam uciec
lecz wciąż tu stoję
pożera mnie głód od środka
nie mam siły
to nie twoja wina
ta obsesja dotknęła tylko mnie
i trzyma na uwięzi
nie potrafię zebrać myśli
w mojej głowie zamieszkał chaos
mieszają się w niej obrazy
z tobą w roli głównej
zmierzam prosto do katastrofy
i nie chcę się ratować
nie trzęsę się ze strachu
to twoja obecność
doprowadza mnie do szaleństwa

11 listopada 2015

Moje prywatne Święto Niepodległości :)

Można powiedzieć, że kolaborowałam PRL od samego urodzenia, zawsze obchodząc ten dzień uroczyście. :) Nie inaczej było dzisiaj :) Prezent od brata przerósł wszelkie moje zachwyty. Zakochałam się w tym motorze od pierwszego momentu kiedy go zobaczyłam :) Mam najlepszego brata w tej galaktyce*
IMG_8119m IMG_8112m IMG_8113m IMG_8115m
* w innych galaktykach nie prowadzimy statystyk i badań w tym zakresie ;)

29 października 2015

najdalej

 
jak najdalej
najdalej
od rozmów uśmiechów
snów na jawie
myśli które biegną same
od drżenia dłoni
ust spierzchniętych
zniewalającego zapachu ciała
w lodowej pustce nocy
zamarzną tęsknoty
umrą pragnienia
nie strawi mnie ogień

25 października 2015

Zakończenie sezonu

LOGO_2015
Rok temu przyjaciółka wysłała mi zdjęcie szybowca, pisząc, że to tak na początek …  nie umiałam do końca  uwierzyć w to, że to możliwe… a dzisiaj, na zawodach z celności lądowania na 30 startujących 5 wynik :))))  ( nie żeby mi Instruktor nie pomagał ;), ale pomagali wszystkim :) )
Nie to jest jednak najważniejsze, nawet gdyby to było mistrzostwo świata… w tym wszystkim najcudowniejsze jest to, że spełniam mój sen o którym przekonana byłam, że nigdy się nie ziści, Marzenie mojego życia, moja miłość…  latami śniłam o tym… i oto teraz jestem tutaj, w moim śnie… i naprawdę latam...
PLAKAT D

ps. a plakat to moje dzieło i było mi bardzo miło że został zaakceptowany :) 

19 października 2015

Nocne życie

Weekend zapowiadał się nie lotniczo. Deszcz, pochmurno i smętny sms, dzisiaj nie latamy. Sytuację ratowała fenomenalna impreza mojej kumpeli :). Bawiłyśmy się do późna w nocy w klubie, grali przeboje akurat z czasów właściwych :) Było jak na najlepszych imprezach studenckich :). Stoliki na antresoli, cały parkiet nasz i pilnowanie torebek na zmianę :). Ja na  szpilkach  “10”, taniec solenizantki na stole i zbiorowa zorba na bosaka. Powrót roześmianych wariatek po mokrej brukowej kostce w środku  nocy, pakowanie się do mojego Złotego Cuda, razem z sadzonkami drzew, które czekały na wywóz do Niebieskiego :). Wieczna młodość :))). Nic dziwnego, że niedzielny ranek zaczął mi sie dużo później niż zwykle :). Za oknem pojawiły się skrawki błękitu, błysnęło słońce, niestety  kilkadziesiąt kilometrów dalej na moim lotnisku niebo jeszcze nie wiedziało, że ma sie przejaśnić i lotny dzień został zawieszony. Kiedy właśnie pogrążałam się w niewesołych myślach i zaczynałam popadać w rezygnację zadzwonił upragniony telefon :). Znów pędziłam Złotym Cudem unoszona radością nad asfaltem :). Z racji późnej godziny i nie do końca pewnych warunków starty były tylko na holu za samolotem. Mnie odpowiadało to idealnie, ponieważ miałam do skończenia właśnie hol. Prawdę mówił Robert, że po Żarze, na holu na naszym lotnisku zdążę wypić kawę i poczytać gazetę :))). No obrazowo nieco przesadzone, ani kawy, ani gazety i skupić jednak trzeba się było… ale to wspaniałe uczucie, że lecę za samolotem, a przede mną bezkres przestrzeni i żadnego nagle wyrastającego stoku :P. No i te łagodne zakręty, powietrze jak masełko bez turbulencji i zmieniającego się co kilkanaście metrów wiatru i Piper który sam poprawiał moje niedociągnięcia i  wyrównywał się do osi szybowca, bo pilotował Jacek, nasz Instruktor szybowcowy :))))). Hol zaliczony, a ja szczęśliwa, że przed końcem sezonu zamknęłam to ćwiczenie. Równocześnie z moimi lotami, zaawansowani piloci zaliczali dwuhol, czyli start dwóch szybowców na raz za jednym samolotem. Niesamowicie podoba mi się takie latanie, kiedyś tak transportowało się szybowce na zawody, holując je po kilka za samolotem. Teraz niestety u nas spotyka się to już rzadko, tak samo jak rzadkie jest uczenie takiego latania. Na EPRU są jednak sami pozytywnie zakręceni :). Szybowce nie tylko startowały razem, ale część pilotów od razu trenowała loty i lądowanie w szyku :) Zachwycałam się lotami, już marzę żeby w ten sposób latać !
IMG_8027M IMG_8003MIMG_8006MIMG_8066MIMG_8067M IMG_8008M IMG_8009M IMG_8073MIMG_8016MIMG_8081M IMG_8085M
Piloci spieszyli się, żeby zdążyć przed zachodem słońca, a równocześnie wszyscy na ten zachód słońca i egipskie ciemności czekaliśmy. Na dzisiaj zaplanowane zostały loty nocne :). Nie załapałam się na pierwszą edycję, balowałam na hucułach w Gładyszowie. Na szczęście robienie uprawnień do lotów nocnych trwa dłużej niż jedną noc i musiała sie odbyć kolejna, której już nie przepuściłam.
IMG_8047M IMG_8050M IMG_8045M IMG_8046M 
Jesienią w nocy jak to w nocy, żadna warstwa ubrania nie okazała się zbędna, pomimo biegania i krzątania na starcie, dogrzewaliśmy się w samochodach. Dogrzewali sie głównie Ci, którzy tak jak ja, czekali na lot widokowy. Piloci którzy właśnie mieli zaliczyć swoje pierwsze samodzielne nocne loty, w tym dwóch moich Instruktorów nie potrzebowali żadnego dogrzewania. Loty odbywały się na Bocianie, za Gawronem ;). Tak ptasio było, chociaż ptaki nie latają w nocy, to te jednak tak. Wszystko było takie kompletnie oderwane od tego co poznałam do tej pory. Rozpędzający sie samolot, którego było widać głównie przez ogień z rury wydechowej, sunący jak duch za nim szybowiec. Potem niknęły w ciemności i widać  było jedynie światła na końcach skrzydeł i na ogonie.  Stałam obok rozświetlonego pasa startowego i nie mogłam oderwać oczu od sześciu latających punktów – samolotu z przodu i szybowca z tyłu,  wtedy szybowiec się wczepiał, Gawron z głośnym ryknięciem silnika wracał na ziemię, sam ćwicząc loty nocne :) Na niebie pozostawał szybowiec, który gubił się wśród świateł gwiazd. Potem w ciszy podchodził do lądowania, ciemność w kształcie szybowca rozpięta między dwoma punktami światła. Leciał prosto na nas, dopiero kiedy podlatywał już bardzo blisko można był sie zorientować, że leci cały czas w osi pasa, że to złudzenie. Stałam na końcu ustawionego kwadratu i zwykle to właśnie koło mnie szybowiec się zatrzymywał. Kolejni piloci wychodzili z kabiny z płonącym zachwytem w oczach. Zbliżała się moja kolej. Właściwie to cały czas wiedziałam jak to się skończy, ale wolałam powtarzać sobie, że to przecież tylko lot widokowy. Do czasu kiedy zamknęłam kabinę szybowca. “No to lecisz” usłyszałam spokojny głos Jacka zza pleców. Z westchnieniem dałam znak, że jestem gotowa. To wszystko było jak sen. Gawron wystartował. Widziałam go jako większą ciemność ograniczoną trzema światłami, z których jedno było moim błędnym światełkiem, przewodnikiem - światło ogona. Jacek od czasu do czasu poprawiał mnie na holu, korygując lot, dodając otuchy. Gawron zamachał skrzydłami, pociągnęłam linkę wczepu, jeszcze tylko manewr na “ominiecie liny” , spojrzałam za zniżającym się samolotem, a potem podniosłam wzrok. Przede mną rozciągał się jeden z najpiękniejszych widoków jakie widziałam w życiu. Rozświetlane miasto ze świetlnymi nitkami  dróg, mozaiką okien. W środku  wieża Jasnej Góry,  a wokół snujące sie mgły w odcieniach beżu i pomarańczu. Zawróciłam szybowcem, pode mną droga wyznaczona latarniami jak świetlna estakada na  obcej planecie. Minęłam wzorkiem migające światła na kominach  i poleciałam wprost w czarną otchłań pełną  gwiazd. Wszystko to przy akompaniamencie cichego szumu powietrza, w którym płynął szybowiec. Trzeci zakręt, potem czwarty, ustawiłam się w osi pasa pomiędzy rzędami białych świateł.  Ja widziałam tylko czarny pas pomiędzy światłami – jak ocenić odległość od ziemi ? Wtedy włączył się  mój ILS*  za plecami i podpowiadał: dobrze, jeszcze lecisz, nie podciągaj jeszcze , jeszcze nie, jeszcze nie,  jeszcze nie, o teraz … i dobieraj, dobieraj, dobieraj… :) Szybowiec sunął jak po sznurku, wślizgnęliśmy się delikatnie na trawę, zatrzymali przy kwadracie. Wybuchła we mnie radość, którą mogłabym wypełnić cały świat. Pilotowałam szybowiec w nocy !!!!!!
IMG_8098MIMG_8099MIMG_8104M IMG_8106M
* Jak tak poczytałam, to Jacek był ILS CAT III C :) Niezłe wyposażenie jak na Rudniki i szybowiec :)))))

13 października 2015

Z wizytą w Narnii

Gdzieś daleko, daleko, w odległej krainie Łemkowszczyzny, wciąż można odnaleźć Narnię, stanąć pod graniczną latarnią i przywitać się z faunem.
IMG_7817M IMG_7789M
Podążyć bukowym lasem, tańcząc z driadami…
IMG_7803MIMG_7805M IMG_7810MIMG_7806M Napić się z uzdrawiających źródeł świętej Góry Jawor.
IMG_7791M IMG_7802M

Przemierzać bezkres łąk i górskich szlaków…
IMG_7816M IMG_7859M

Z tabunem dzikich koni..
IMG_7870M IMG_7928M IMG_7927M IMG_7972M IMG_7926MIMG_7935
Przystając w zaciszu drewnianych cerkwi…
IMG_7829MIMG_7849M IMG_7837M IMG_7838MIMG_7845MIMG_7979M IMG_7990MIMG_7981M  IMG_7983MIMG_7984M
pomimo niebezpieczeństw
IMG_7885MIMG_7888M
wydzierać skarby ziemi
IMG_7894M
Uciekać przed Zimą…




IMG_7944M