03 kwietnia 2016

Obudziłam się na wiosnę

Zasnęłam na zimę i teraz dokładnie to odczuwam. Tęskniłam za lataniem, ale w przytłumionym zakresie,  bo mogę jeszcze poczekać, bo zimno, bo jeszcze źle się czuję... Cały dzień na lotnisku, głównie na ziemi z powodu jeszcze męczącego przeziębienia, ( załatwiłam się na amen po locie Foxem ), bez spinania się, że muszę wejść do szybowca... jeden lot, już jako pilot, nie pasażer, taki żeby dla zasady polecieć, wydawałoby się, bez konsekwencji, nic wielkiego, po kręgu... Co tam jeden lot...  Po samym locie też nic jakoś nie czułam, żeby coś działo się strasznego... ( poza tym, że z powodu zapchanych zatok i zmiany cisnienia przygłuchłam na dłuższy moment :P ) Przecież mogę żyć bez latania... Nie mogę. 5 minut w powietrzu i dzisiaj właśnie obudził się we mnie wielki ssący potwór  "jeszcze, jeszcze, jeszcze". Dobrze, że od przyszłego tygodnia wracam już do konkretnego latania. Taki mam przynajmniej plan  :). Jeżeli mogłam mieć jeszcze jakieś wątpliwości to już ich nie mam. Latanie uzależnia :).
Jestem Sarenzir i jestem szybownikiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz