01 stycznia 2008

w nowym roku :)

 01.01.2008

 My właśnie wróciliśmy z Sylwestra, Mundkowi się nudziło nieco bo nie było psich kumpli , a koty poszły szybko spać, ale grzecznie sie w gościach zachowywał i ładnie wychodził na spacer bo Pańcia sie nie zagapiła  :) Strachy że mógłby sie obawiać petard okazały się bezpodstawne, wokół huczało , strzelało i łatało , a Mundek miał to w głębokim poważaniu , pisanie, że się rozglądał czy nie spada jakaś kaczka z nieba , byłoby nadinterpretacja, bo kaczki nas nie interesują :P   Po chwilowej fascynacji , lepsze okazały sie łabędzie - sa większe, śmiesznie skrzeczą i syczą jak sie je obszczekuje  Niestety wredna Pańcia na spacery w ptasie okolice chodzi z pieskiem na smyczy i pozostaje biednemu spanielowi tylko obwąchiwanie i poszczekanie sobie czasem  Za to powstrzymywanie psich instynktów ćwiczymy na drobnym nie wodnym ptactwie i juz mi sie udaje Mundka z pościgu odwołać  Oczywiście nic za darmo  Nie wiem czy nie zepsuje to jego myśliwskich zapędów , nie znam sie , ale wole mieć go pod kontrola, jeśli ma ptactwo płoszyć to tylko za przyzwoleniem i zawracać na komendę , bo niestety żyjemy wśród ulic i samochodów.. nie brakuje pomimo to zajęcy ,lisów i saren wiec Mundek na spacerach ma sobie co obwąchiwać 
 Dzisiaj wieczorem spotkaliśmy prawdziwego psiego ratownika , 10 letniego owczarka niemieckiego , już na emeryturze , ponieważ po ostatniej akcji pomocy wyciągnął ze strażakami 6 osób z płonącego budynku , przypłacając swoją służbę uszkodzeniem kręgosłupa- zawaliła się na niego belka sufitowa . Kochający właściciele wyciągnęli chłopaka i teraz radosny , spokojny psiak chodzi sobie na spacerki tylko rekreacyjnie  Chociaż zdarzyło mu się jakiegoś malucha wyciągnąć przy okazji z wody 
 Fajnie się słuchało opowieści jego właściciela , do tej pory nie spotkałam na żywo pracującego psa 
 Coraz więcej mamy "znajomości" na osiedlu i wreszcie Mundek ma sie z kim bawić , ostatnio szalał z młodym kaukazem 


----------------


07.01.2008

Mundek rośnie jak na drożdżach, gdzieś zniknęło moje słodkie maleństwo i pojawił się rozwydrzony nastolatek , który usiłuje mi wmówić, że zawsze ma racje :) Oczywiscie poza chwilami czysto spanielowego szaleństwa Mundek nic się nie zmienił i nadal jest totalną przylepą która kocha komendę  "na rączki" przytulanie, wylizywanie  W dodatku zrobi wszystko ( no prawie  ) byleby poświecić mu uwagę więc "ostatecznie" może też wykonywać polecenia 
 Ostatnio popłakaliśmy się z bratem ze śmiechu .. jak każdy spaniel Mundek kocha aportować i właściwie tej umiejętności nie musieliśmy go uczyć.. ostatnio u rodziców w ferworze zabawy , mój brat rzucił komendę "przynieś" i nastąpił taki grymas zastanowienia na psiej mordce i niepewności.. i widać, że się mocno mózg wysila...zdziwieni , że może ma gorszy dzień i nie skojarzył komendy , dokładamy " no przynieś mysz" na co Mundek usiadł i z rozbrajającą szczerością spojrzał na stos rozsypanych zabawek a potem na nas idiotów.. wtedy do nas dotarło....widać było że myśli "dobra ale którą do jasnej anielki  ? " .. po chwili wziął delikatnie w pysk swojego ulubionego dinozaura i z pytającym wzrokiem podszedł do nas "może być ta mysz? " 
 umarliśmy ....  nie ma to jak utrudniać własnemu psu naukę...



------------

04.02.2008

to ja Mundek
 Pani nie ma jeszcze w domu , ale powiedziała że mogę wchodzić na komputer
 Zajdlem już wszystko co mi dali i nie chcą na razie dać więcej, na spacerze też już bylem i chyba nie naciągnę ich raz jeszcze i powoli mi się zaczyna nudzić, niestety u Mamy i Taty Pańci nie ma kotów, ale jest dużo fajnych innych rzeczy, dzisiaj ukradłem ziemniaka .. ale się śmiesznie goniło z Mama Pańci .. ona myślała, że ja tego ziemniaka zjem , akurat ....jakby się udało ukraść kanapkę z serem i szynka jak dwa dni temu to co innego, ale wtedy bym jej przecież nie pokazywał co mam w pysku no nie? W ogóle to ciągle mi oglądają zęby , nie wiem czemu i ciągle zabierają coś fajnego ..:( Wczoraj znalazłem takie niebieskie , duże z dzióbkiem i było tam trochę wody .. fajnie się obgryzało ten dzióbek , dopóki Mama Pańci nie zaczęła krzyczeć, że mam zostawić konewkę.. nie wiem czy ona nie rozumie, że ja muszę coś gryźć bo okropnie mnie swędzą dziąsła, a takie śmieszne rzeczy są bardziej interesujące od tych wszystkich gryzaków, łakoci i takich tam..wyrosło mi już dużo nowych zębów i Pańcia ciągle je ogląda , maniactwo z tymi zębami ,no mam i już nie? jeszcze mi rosną , nawet fajnie jak mogę sobie pomemłać Pańcie i ona mi te dziąsła masuje ale niech mi nie zabiera nic z pyska jak sobie coś znajdę ! 
 oooooooooo ! wrócił Tata Pańci,to idę , poudaję, że chce mi się siusiu , to może spotkam moja Pańcie na dworze? bo już strasznie tęsknie...mogę już stać na komendę ,no ,tylko żeby już Pańcia przyszła...



---------------
19.02.2008

hej ,wybaczcie 
 Rozchorowała mi się Balbinka, miała operacje, ledwo się wygoiło wszystko, wdał się stan zapalny oka. W takich okolicznościach nie bardzo mam nastrój do pisania. Do tego sama się rozchorowałam i od tygodnia jestem na L4 
 Mundek rośnie jak na drożdżach ,trochę go ucywilizuje to może się będzie nadawał do focenia, bo na razie jest obrośnięty.  Za to duża kluska z niego,  na tym etapie życia nagle na moich oczach z malej puchatej kuleczki spanielkowej zrobił się całkiem dużym spanielowym nastolatkiem z wszystkimi humorami i własnym widzimisię  Przytulak z niego jest jak dawniej , z tego myślę nie wyrośnie co mnie ogromnie cieszy , ale rozrabia jak pijany zając 



---------------

24.02.2008


 Dzisiaj byliśmy w odwiedzinach w domu rodzinnym u Hodowczyni
 Mundkowi spodobało się bardzo, mam wrażenie, że pamiętał, że ten dom to fajna sprawa 
 Od razu dorwali się z bratem i zaczęli totalne szaleństwo  Zastanawiałyśmy się czy oni kiedykolwiek się zmęczą... ale nie udało się tego stwierdzić po jednym dniu :) 
 Ja też miałam swoje przyjemności bo tylu na raz spanieli które włażą na kolanka przytulają się i rozdają całuski to nie miałam Bardzo wizyta nam się spodobała, nie mówiąc już o edukacyjnych wartościach , bo wyszło na jaw, ze psa nie trzyma się za nogi i uszy jak się go ustawia tylko jakoś inaczej  No cóż, mój talent handlera rozkwita powoli :P. Takie spotkania są naprawdę rewelacyjne, Mundkowi oczy wyszły ze szczęścia, że ma tyle spanieli obok siebie. Nie znam się wybitnie na psiej psychice, ale Mundek z nikim się tak nie bawi jak z Dremkiem, wiec wydaje mi się, że się pamiętały i od razu polubiły, mam nadzieję, że tak zostanie, bo wiadomo jak to jest jak psy dorastają  :) a co do dorastania... Mundek już nie siusia raz na spacerku, ale chociaż nie podnosi nogi to jednak posikuje sobie tu i tam , robi się z niego dorosły spaniel 
 Tak się nie mogłam doczekać, aż zacznie dorośleć, ale chyba będzie mi brakować takiego szczeniaka... 
 W domu rodzice wbrew pozorom byli zachwyceni nowym "image" Mundka, bo trochę został podcięty, chociaż zapowiadali, że to barbarzyństwo obcinać takiego ślicznego włochacza 
 hihihi i zdradzę Wam tajemnice:P Hodowczyni powiedziała, że z psem trzeba stanowczo..i jak na chwilę wyszłam to słyszałam... te stanowcze uwagi...  "śliczny piesek, dobrze , tak , dobry piesek.. "
 a to fotki zrobione przez Hodowczynię  moje maleństwo kochane !








------------------





------------------

01.04.2008

pierwsza wysatwa
szystko byłoby super gdyby nagle w piątek wieczorem kiedy pakowałam się na wystawę nie okazało się że nie mam dokumentów Mundka. ( przecież były na wierzchu ! ) Następne wydarzenia okraszone były totalnym chaosem i paniką  Teraz fajnie się o tym pisze, ale byłam zrozpaczona, cała wystawa poszła na drugi plan , a ja zamartwiałam się psim paszportem ,bo o ile ks. zdrowia jest do odtworzenia nie wiedziałam co z chipem ( już w psie) i z paszportem ...Pozostawał jeszcze fakt jak wejdę na wystawę bez książeczki zdrowia ... Do 4 rano przerzuciłam całe mieszkanie do góry nogami momentami sprawdzając miedzy kartkami czy aby... niestety bez skutku.. Pozostawało mi jedno - zdążyć przed oceną szczeniaków pojechać do weta i uzyskać zaświadczenie o szczepieniach... cały szkopuł tkwił w tym, że mój wet zaczynał prace o 10 ,a ja do niego nie mam komórki  ( bo też w nagłych sprawach mamy niedaleko całodobową klinikę.. ) O 4 rano dałam za wygraną spakowałam się do końca, przygotowałam siebie, przeczesałam Mundka i gdzieś od 7 rano czatowaliśmy na weta... 
 Na szczęście przyjechał przed 10 i całkowicie chora z nerwów zdążyłam na wystawę- tu przezorność dnia wcześniejszego, kiedy odebrałam potwierdzenie zgłoszenia, zobaczyłam gdzie mam ring etc.. bardzo się przydała..trafiłam na ring znalazłam sobie jakiś kąt gdzie mogliśmy usiąść ( wiedząc że będę lecieć biegiem zabrałam minimum bez żadnych artefaktów wystawowych ) i tak powoli dogorywałam... 
 Jako że na wystawę przyjechałam sama , wszystko co mogłam nosiłam ze sobą , (co też się na mnie zemściło później  ) , bo tłum zwiedzających był porażający ...W piątek kiedy oglądałam wystawianie "szkotów" i "czechów", praktycznie nie było publiczności, panowała w miarę wesoła atmosfera ( wiadomo nerwy wystawców ) i spokojnie można było kibicować, w sobotę właściwie nie dało stanąć się już przy ringu, zakładając że nie chciałam stać na czyichś klatkach z psami .. trochę pogadałam inną właścicielka spaniela, która też wystawiała po raz pierwszy, też zdenerwowana- przesympatyczni ludzie tak w ogóle , oczywiście Mundek uważał że to kumpel do zabawy i mnie już ciarki przechodziły po plecach co on będzie wyczyniał na ringu... zwłaszcza, że mnie się cały czas ręce trzęsły i wiedziałam, że się nie pokażemy  Właściwie postanowiłam, że nie wejdziemy na ring... ale potem zrobiło mi się żal tych wszystkich przygotowań i doszłam do wniosku, że nawet jeśli się nie wystawie z psem to przynajmniej zobaczę jak wygląda to chodzenie po ringu z autopsji a Mundek się oswoi.. 
 Co prawda temu diabłu nie potrzeba było żadnego oswajania...Od początku był w swoim żywiole , ludzie się nim zachwycali i chcieli głaskać co oczywiście należało mu się z przyrodzenia i domagał się tego konsekwentnie  Inne psy były w ogóle super ,jedyne co mu przeszkadzało, że nie może się z nimi bawić niestety, nawet jeśli któryś na niego warknął to Mundek miał to w nosie bo to pies kochający cały świat  Ring się mu spodobał najbardziej,bo biegały tam psy i koniecznie chciał się przyłączyć.. 
 Jak już nadeszła nasza kolej , to ja byłam wypluta, zmarnowana, zrezygnowana i miałam wszystkiego dosyć a Mundek właśnie się rozkręcał...  Wniosek na przyszłość- Pańcia przed oceną do klatki i odpoczywa, pies szaleje.  
Na ringu przynajmniej spotkałam życzliwych ludzi, bo i sędzia nas nie zamordował ( chociaż żywiłam takie obawy  )  i inni wystawiający podtrzymywali mnie na duchu. 
 Pomijając drobne incydenty -jak fakt, że prawie zabiłam sędziego szczotką , kiedy ta wyleciała mi z kieszeni .. ( na diabła ja ja wzięłam?  ) oraz fakt, że na koniec , nieprzytomna zamiast zacisnąć ringówkę to ją poluzowałam i Mundek zaczął biegać sobie luzem ... to ogólnie jakoś przeżyłam tą ocenę 
 Potem oczywiście nastąpiła kulminacja , bo Mundek powiedział, że chce siusiu, więc żeby nie zakańczać naszego występu kałużą na czerwonym dywanie , biegiem zwialiśmy z ringu 
 Udało mi się pogratulować swoim konkurentom już później. 
 Do czarownych momentów wystawy na pewno zaliczę fakt polizania przez Mundka zwycięzcy amerykanów i przerażenie jego Pańci ( w końcu przed nim jeszcze trochę wystawiania było ) .. no ale w końcu to amerycki do nas podbiegł radośnie a nie odwrotnie 
 Pikanterii dodaje fakt że szczotkę zgubiłam po raz drugi ... już po ocenie szczeniaków ... ktoś uprzejmy położył ją na stoliku do oceniania i tak cześć mnie zaistniała , bo z moją szczotką mają zdjęcia wszystkie niemal pozostałe psy ...  Ja postanowiłam ja porzucić... w celach zaklinania przyszłości tudzież gwałtownej niechęci do przyznawania się do tej własności ... 
 Ogólnie pomimo fatalnego występu na ringu mojej osoby  sporo praktycznych rzeczy sprawdziłam na sobie ...zobaczyłam też jak zachowuje się Mundek w takim tłumie i wiem teraz na co położyć nacisk w dalszym naszym wspólnym szkoleniu 
 Pewnie ciężkie do uwierzenia ,ale Mundek podczas przed wystawowego szkolenia, całkiem ładnie kłusuje na ringówce i staje w postawie ( oczywiście ze nie idealnie jeszcze ,ale szlo mu naprawdę w dobrym kierunku.. )
 Pewnie to moje błędy nałożyły się na całość ( a na wystawie z pewnością jeszcze moje nerwy .. ) faktem jest że ten grzeczny do tej pory aniołek zaczyna pokazywać rożki 
 Tak wiec sporo pracy przed nami



-------------------

25.05.2008





-------------------

31.07.2008

profesjonalna nauka handlingu dała rezultaty :)
początki były trudne...


ale w Będzinie po serii przegranych ,zdobyliśmy złoty medal :) !
Tyle, że to nie ja wystawiałam psa ... rozwaliłam kolano i nie mogę biegać... ba, nie mogę chodzić...



----------------------

07.08.2007

Pomimo przygód z kolanem i ostatnich bardzo ciężkich przez to lekcjach.. ukończyliśmy szkolenie PT!! :D

Egzamin na ocenę bardzo dobrą 182 pk /200 
 Jak na egzamin z marszu , po dwóch tygodniach bez żadnych ćwiczeń ( moja kontuzja  ) świetnie , - jak na możliwości Mundka i to co robi jak jest "wdrożony" - kiepsko straszliwie :P
 Zła na siebie jestem okrutnie , ponieważ nie zabrałam własnego aportu ( nie wiedziałam że dzis jest już egzamin ! ) wiec to ćwiczenie zmaściliśmy na całej linii  Cudzy aport to był nie aport, ale zabawa w dodatku bardzo ostatnimi czasy ograniczona , bo Pańcia nie biega , piesek wiec radośnie poleciał za aporem podjął go a potem tuz przed moimi nogami odskoczył wdzięcznie zachęcając do zabawy , czyli potraktował jak własną zdobycz   Nie zdążyłam złapać bo kulawiec jestem  No możecie sobie wyobrazić jak mi się słabo zrobiło  Mój wiecznie aportujący pies , który wieje z aportem na egzaminie  Dobrze że przyszedł na komendę , bo chyba bym tam zeszła na zawal.  Najbardziej zadziwiona była z tego powodu nasza instruktorka bo Mundek nawet na wyjazdowym szkoleniu , nie w swoim terenie aportował rewelacyjnie  W dodatku całą trasę przechodziłam /przetruchtałam wdzięcznie utykając na kolanko 
 Ogólnie leczę kolano i związkowy egzamin PT ma nam już pójść dokładnie na nasze możliwości , a nie takie jakieś.  Zwłaszcza że wyraźnie w uwagach do nas było że nie dostaliśmy oceny doskonalej przez aport właśnie. 
 Szkoda , ale najważniejsza jest dobra zabawa i to że możemy robić coś razem 
 Wiem na co Mundka stać i na pewno poprawimy wynik w listopadzie 
szczegółowe wyniki : 
chodzenie przy nodze na smyczy 18/20
chodzenie przy nodze bez smyczy 36/40 
( niestety nie biegliśmy  wiec też mniej punktów ) 
pozostawanie i przywołanie do nogi - 20/20 
aportowanie 20/30 
siad z marszu 15/15
waruj z marszu 14/15 
bieganie na komendę 30/30 
(to potrafimy najlepiej   )
badanie uzębienia 10/10 
pozostawanie na siad 9/10 
( piesek się zmęczył i się położył na chwilę no można udusić :P )   
pozostawanie na waruj 10/10
( jak mógł leżeć w tym upale to super  )


---------------------

31.08.2008

wróciliśmy z obozu MPM- czyli Młode psy myśliwskie 
 nie wiem jak Mundek ale ja na pewno wróciłam z myśliwską pasją  
 nie przeszkodziła mi nawet odnowiona kontuzja świeżo nastawionego kolana 
 Mundek po pierwszym dniu zestresowanym - to jego pierwszy wyjazd gdzieś poza domem w życiu , powolutku zaczął się rozkręcać i szybko zorientował się, że Pańci zależy na szukaniu takich różnych co się nie ruszają i nie uciekają- co zresztą zawsze niezmiennie wprawiało go w zdziwienie że np taki bażant obszczekany i walnięty łapą nie ucieka- świnia ...  Dlatego najbardziej podobały się mojemu chłopakowi zajęcia ze skrzynką , kiedy na końcu można było coś wystraszyć i poderwać do lotu 
 W miarę rozkręcania , ogon zaczynał wachlować na tropie i na koniec piesek na pole wyjeżdżał z radosnym popiskiwaniem i z zapałem przeszukiwał treningowe pole . 
 Osobiście przekonałam się że bażanta w trawie nie widać chociaz się koło niego przechodzi , Niuniek trafiał bezbłędnie, aczkolwiek najpierw musiał dobrze obwąchać poszukiwany obiekt żeby się upewnić że właśnie bażanta ma znaleźć . 
 Wyjazd bardzo fajny , sporo się można dowiedzieć nie tylko o spanielach i specyfice pracy płochacza, ale również spojrzeć jak różne temperamenty maja psy innych ras i jak różnie reagują na zwierzynę . 
 Mundek bardzo ładnie trzymał się tropu na "włóczkach " ( czyli tropie zwierzyny ciągniętej po ziemi ) . Ładnie szukał , mniej zachwycały go nieruszające się już zwierzątka, wyszły błędy przy nauce aportu- na szczęście da się je prawidłowo skorygować. 
 Piesek chodził nieco rozkojarzony - przyczyna szybko wyszła na jaw w postaci ślicznej kolorowej "cieczkowej" panienki która chętna była jego względów i mieszkała domek obok nas...  .
 Wyszły moje "błędy" wychowawcze , bo Mundek jak przeciętny pies miejski był przeze mnie mocno hamowany wobec dzikiej zwierzyny i zniechęcany do interesowania się np kaczkami - grzeczny piesek po kilku dniach treningu zrozumiał że ta koszmarnie niezdecydowana Pańcia zmieniła zdanie i już może sobie poszczekać i popłoszyć różne takie, co przyjął do wiadomości z radością :) 
 Na pewno zmężniał, zaczął bronic własnego terytorium i zrobił się straszliwy szczekacz 
 Ja wyjechałam mądrzejsza o wiele spraw zwiazanych z wychowywaniem i prowadzeniem psa, ze wskazówkami i planami treningowymi z ciepłymi życzeniami powodzenia w treningach od naszych Instruktorów. 









-----------------

18.20.2008

 kontuzja kolana znów ma swoje apogeum ;/ Zaczęło się w lipcu - nagle mi chrupnęło szczeknęło i przestałam mieć ruchomość w kolanie , noga spuchła jak balon .. po jakichś 4 tygodniach z powłóczenia nogą zaczęłam w miarę kuśtykać, po następnych 3 łękotka- bo taka była pierwsza diagnoza lekarza jak już po 2 tygodniach skorzystałam z pomysłu żeby się zgłosić na pogotowie i nie czekać na przyjecie przez lekarza i milion skierowań ...- wskoczyła na swoje miejsce. Cieszyłam się cały tydzień po czym szczeknęło znowu . Ty razem nauczona doświadczeniem że na łękotkę pomaga jacuzzi - nastawiłam sobie te koszmarna część kolana znowu... i tak do dzisiaj trwa zabawa w kotka i myszkę . Kiedy już się ciesze ze jest ok , wraca mi sprawność i będę mogła znów tańczyć, kiedy znów spacery z psem sprawiają mi radość... nieopatrznie,zapominając że "mam kolano" stanę jakoś niedobrze czy się przekręcę i znów słyszę znajome chrupniecie... Ostatnie dwa razy machałam nogą jak idiotka bez opamiętania aż wreszcie wskoczyło z powrotem, tym razem znów od razu spuchło i już żadna siła nie wrzuci tego z powrotem dopóki mi nie zelżeje bo z bólu mam teraz mięśnie napięte na kamień... ;/ Zajadam problemy, topie łzy w chlebku z dżemikiem lub kolejnej porcji czekolady ( ja co nie jadam słodyczy !!! ) i zamiast zrzucać kilogramy- żeby odciążyć chory staw, tyje w oczach ,co potwierdza również waga ;/



------------------

18.11.2008

z tego wszystkiego wmanewrowałam się w remont
Nie chce mi się pisać, silna wola pojechała mi na wakacje
Łazienka prawie wykafelkowana, zaczyna koniec remontu majaczyć nieco wyraźniej.... :D
Majaczy to dobre słowo, bo co chwila wyskakuje coś nowego , z kazdym przybliżającym się weekendem rośnie we mnie nadzieja że teraz się już przeprowadzę i gaśnie pod koniec niedzieli :)


-------------




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz