Czasem , sami nie wiedząc kiedy pozwalamy zbłądzić swoim stopom na granice światów .
Drepcząc ścieżką , zamyśleni mijamy strażników zaklętych w drzewa .

Dalej prowadzi nas już duch drogi , który zna wschód i zachód, południe i północ.

Stajemy przed bramą i jakaś nieodparta siła ciągnie nas ku niej.

Zrujnowane domostwo wygląda na dawno opuszczone, chociaż ktoś wciąż orze ziemię…

Przechodzimy przez bramę i oto zaraz za nią wita nas gospodarz gwarnej karczmy. Pełno tu koni , wozów i różnorodnie ubranych postaci. Ostatni jesienny targ . Na straganach pełno wszelakiego dobra, jedzenia i zwierząt. Wędrowni tkacze snują opowieści o niedostępnych lasach, niebezpiecznych mokradłach i tajemnych siedzibach wróżek,

o smokach spadających z pochmurnego nieba…

Biegniesz w kierunku grupki tropicieli w obozie tuż za wioską, by samemu ruszyć na wyprawę i poznać te cuda… wybiegasz za wioskę, niespodziewane kończy się dzika droga,

nie ma śladu po obozie dla wędrowców, odwracasz się, lecz zamiast targu widzisz jedynie stary tor kolejowy, próbujesz zawrócić, ale obok są już tylko ścięte pnie drzew …

Żyję na granicy dwóch światów...ten zwyczajny, który łatwo dostrzec i ten dziki, w mojej głowie...

Opowieści z krainy za bramą snuje od zawsze, kiedyś jako mała dziewczynka opowiadałam je sobie na głos .. do czasu kiedy przyłapała mnie na nich koleżanka ze szkoły. Nie, nie śmiała się, stała zafascynowana i zasłuchana.. ale ja nie chciałam się nimi dzielić... i zamilkłam. Teraz znów chce je opowiadać ...