Przyroda jak szalona nadrabia pozimowe opóźnienie, ja również :). Ta historia jak wiele ma swój początek, ale jeszcze nie ma końca, chociaż doszła do punktu mocno zaawansowanego :). Byłam bardzo przebojowym dzieckiem i rezolutnym. Nie straszne były mi samodzielne wyprawy, chociażby z nad morza z powrotem na Śląsk do ukochanej Babci, zwłaszcza kiedy w grę wchodził honor czterolatki i śmiertelne obrażenie na rodziców. ( zabrali mi moje “wążę”, ale o tym kiedy indziej :) ) . Mocne postanowienie i niezłomna silna wola, zapewne sprawiłaby, iż zostałabym najmłodszym samodzielnym podróżnikiem na świecie, gdyby nie fakt spotkania przerażającego potwora. Potwór ów miał dwa koła, ryczał i ogólnie zionął przerażeniem, więc biegiem wpadłam z powrotem w ramiona mamy, która przezornie śledziła moje poczynania z dystansu, mając zapewne przy tym niezły ubaw :). Strach pozostał mi długo w dorosłość, o czym szczegółowo napisałam Tutaj. Zbierałam się w sobie, aby wreszcie zdać egzamin na kategorie A, ale przekonywanie brata, doświadczonego w ”nowoczesnych” sposobach egzaminowania skutecznie mnie odstraszało, najbardziej jednak fakt, iż teraz chcą wydawać prawa jazdy terminowe i żal mi mojego bezterminowego stracić… Perspektywa jeżdżenia z kilkuset złotymi w kieszeni na mandat bez odpowiedniej kategorii prawa jazdy też jakoś mnie nie przekonywała niestety i temat stal zawieszony. Brat myślał i wymyślił :))) Piękny nowy motocykl “50”, którym można jeździć na dowód osobisty :). Pojazd ma służyć wyrobieniu sobie wprawy przed egzaminem i przysparzać nam radochy ile tylko może :). Co prawda motocyklem to nikt z prawdziwych motocyklistów by go nie nazwał, ale ja jestem zachwycona, co mi tam :P. Cudo jest mojego brata, ale już powiedział, że da mi się “karnać” .. :))) Pamiętacie to wyrażenie ze swojego dzieciństwa? :) No więc oficjalnie póki co przesiadam się z rumaków czterokopytnych na dwukołowe:))
Pierwsze próby mam co prawda już dawno za sobą i nie będę przyprawiać o zawal serca niewinnego instruktora, który z przerażeniem, gdy zaczynałam kurs prawka odkrył, że nie jeździłam nigdy wcześniej na motocyklu. Potem z paniką biegał za mną krzycząc “nie w płot, tylko nie w płot, no co was wszystkich cholera ciągnie do tego płotu !” . Kurs przerobiłam cały bez zająknięcia, wiatr we włosach i muchy w zębach poczułam.. niemniej jednak sama reaktywacja niezmiennie wyczerpująca psychicznie :).
podziwiam, podziwiam, podziwiam!!!!:)
OdpowiedzUsuńSamej też mi ciężko w to uwierzyć hihihi
UsuńJak tu u Ciebie ładnie wiosennie i zielono! :)
OdpowiedzUsuńOoo. Znam to. Aczkolwiek od jakiegoś czasu jednośladom (które nie są rowerem) mówię stanowcze nie. Tak często, jak ból w barku przypomina mi, że to nigdy nie był dobry pomysł...
Jednakowoż - miłego i bezpiecznego jeżdżenia Ci życzę. :)
a ja widzisz ostatnio wstręt do roweru mam. nawet nie ostatnio ,tylko od zeszłego lata ,kiedy to mi rowerzysta psa przejechał. Tak się zraziłam ze nawet na własny rower patrzeć nie mogę ..Po cichu zaś marzy mi się mały skuter... słynna osa...
Usuńprzykro mi z powodu psa. Ja w zeszłe lato też straciłem psa. :(
UsuńCzemu z powodu psa ? Mundziol się ma doskonale :)
UsuńJa też pierwsze co pomyslałam to to, że psiny już nie ma.
UsuńSkuter lepszy od motocykla z takim małym silnikiem. Łatwiej się jeździ między samochodami, łatwiej się parkuje i skręca, no i lepiej sobie radzi mały silnik z małymi kołami.
OdpowiedzUsuńJa kupiłem Peugeota 100cm3, zarejestrowanego na 50, też żeby się pouczyć zanim zrobię kat. A. :)
Dla mnie skuter "po mieście" też lepszy, dlatego chciałabym kupić dla siebie oldskulową Vespę :))) - ze względu na pracę - do klienta mogę podjechać ubrana bardziej wyjściowo :). To jest jednak większy wydatek :) Z tego cuda też bardzo się cieszę. W marzeniach jest prawdziwy motocykl :)
UsuńWitaj po przerwie :)
OdpowiedzUsuń:))))) dzięki :)))
UsuńNo kurcze blade! Ostra dziewczyna z Ciebie! Ja bym się posikała ze strachu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
hihihi no do prawdziwego "rajdersa" to mi daleko hoho, ale i tak jestem z siebie dumna hihihi
UsuńNo pewnie, musisz byc dumna z siebie bo masz powody :)
OdpowiedzUsuńDla mnie wszystko co ma koła budzi lęk. Sprawdzam się jedynie jako pasażer :)))
Fantastycznie, że się odezwałaś :)i to z takimi nowinami.
Pozdrawiam
Mnie za to bardzo miło, że wróciłam po dłuższej nieobecności, a tu takie mile przywitanie :)
UsuńNo, ja się mocno cieszę, że się wreszcie coś znów na blogu dzieje :) A na mopliku (w zamian za niedomagający samochód) rozbijasz się po mieście i okolicach? :P
OdpowiedzUsuńTutaj to ja sie urządziłam ;) Na mopliku rozbija się mój brat a mnie pożyczył w celach zawodowych swoje auto :P
UsuńŁeeee... myślałam, że na dwukółce pomykasz to tu to tam :P
Usuń