22 marca 2015

POLECIAŁAM !!!!

Pierwszy dzień wiosny był dla nie dniem pełnym wrażeń.  Po pokonaniu histerii, że nie douczyłam się i w ogóle po co jadę, zebrałam się w sobie i pojechałam na lotnisko, zdać zaległe testy i egzamin ( przepadły mi bo miałam dwutygodniową przerwę w życiorysie na parszywą anginę ) . Okazało się, że jednak się douczyłam więcej niż mi się wydawało , 70% testu napisałam od ręki, bez wahania, potem trochę się musiałam po zastanawiać, momentami trochę mi mózg parował, ale dałam radę :) . Potem wszystkie papiery – umowa, orzeczenie, dowód osobisty… i… na kwadrat szybowcowy, czyli miejsce startów …
DSC01530M
Trochę się  “poobijałam” chłonąc atmosferę miejsca i klimat, potem przyszła kolej na nauczenie się nowej rzeczy.. czyli chronometraż . aaaa no trzeba się momentami mocno skoncentrować ..ale miałam taryfę ulgową ten pierwszy raz…  Emocje były fantastyczne, zwłaszcza kiedy słyszeliśmy meldunki przez radio od kolegi który poleciał na pierwsza wiosenną termikę .. 1600 i idzie w górę. . 1800. 1900…  2100 metrów :))))) Wszyscy byli zachwyceni :) Ja najbardziej, przede mną szybowce, za plecami lądujące samoloty… lotnisko.. najwspanialsze miejsce na ziemi :))))
DSC01529M
Na koniec lotnego dnia, doczekałam się swojej kolejki pierwszego lotu zapoznawczego… dreptałam za instruktorem  i pojękiwałam, Maaariuuuszzzz może jutro …. ale nie takich uczniów tam widzieli..  Krótkie słowo “Dzisiaj”  ucięło wszelkie dyskusje.. Najpierw zapinanie spadochronu, a potem trzeba było jakoś wejść do tej kabiny… Bocian ma wysokie burty, mało jest  rzeczy o które można się złapać .. no niestety, tą część jak szczeniak na szkoleniu musiałam wymyślić sama, koniec końców po prostu wpadłam do tej kabiny, na szczęście mam na czym miękko lądować ;)
DSC01531M
Przeszkolenie z awaryjnego opuszczania szybowca rozdygotało mi kolana, w głowie miałam pytanie jakim kurna cudem wyskoczę szybko z kabiny, jak ledwo do niej wlazłam ? :) . Postanowiłam zaufać Instruktorowi i nie myśleć o awariach w powietrzu. Zamknięcie kabiny i moment który drugi Instruktor Robert, zamienił w moje prywatne święto. Usłyszałam w radiu komendę .. Dagmara, pierwszy lot w życiu … Bocian… :)))))) Potem przeżyłam najdłuższe 2-3 sekundy w życiu.. po naprężeniu liny i komendzie ciągnij, wyciągarka szarpnęła, nie spodziewałam się, że to jest od razu taka moc i prędkość !!!! Szybowiec jest  jak Łabędź .. na lądzie niezgrabny.. ale… po tych 3 sekundach już był w powietrzu i to już była absolutna poezja… trzęsły mi się nogi, trzęsły mi  się ręce, bo wyrzut adrenaliny miałam spory, koncentrowałam się na wyczepieniu liny, które musiałam zrobić ja… ale całą sobą czułam że wszystko jest ok … Żadnej histerii, żadnego strachu.. szliśmy ostro w górę, potem była “górka”  odczepiłam linę, w emocjach nie usłyszałam potwierdzenia wyczepienia z ziemi, zrobiliśmy ostry zakręt,  musiałam opanować dezorientację i znaleźć spadochron liny.. wyczepiła się .. Instruktor wyrównał lot i zaczęłam swój pierwszy lot po kręgu …
DSC01533M
Przepytana o wszystkie przyrządy pokładowe i umiejętności ich odczytywania usiłowałam pozbierać niemałą ilość wrażeń. Nie wiedziałam czego się po sobie spodziewać.. tymczasem czułam się po prostu tak jakbym nic innego nie robiła w życiu, tylko latała na szybowcu… Na kontemplowaniu widoków i robieniu fotek długo nie zmarnowałam czasu, przyswoiłam wstępnie wszystkie punkty orientacyjne przy lotnisku, potem miałam zaprezentowane działanie wszystkich sterów, sprawdzanie kontroli prędkości ….Chłonęłam informacje , ale moje reakcje były z opóźnieniem :)))
DSC01534m
Na koniec przyszedł czas na ostatnią prostą i lądowanie… też nie wiedziałam jak zareaguje na ten manewr… ale jak się leci z fenomenalnym Instruktorem to.. właściwie się nie zauważa kiedy się ląduje :))))  Schodziliśmy jak po szynach , idealnie równiutko, gładziutko.. chwila i było po wszystkim…
Potem jeszcze musiałam wyjść z kabiny.. no już myślałam że będę tam nocować..ale.. odkryłam dna siebie patent na poruszanie się w tym kokoniku :)))))
Po całym dniu wrażeń, resztę wieczoru, długo w noc , spędziliśmy przy ognisku, gitarze i śpiewach, pod rozgwieżdżonym niebem…

Następny lot.. to ja będę już trzymać stery...

4 komentarze:

  1. Wielkie ogromne gratulacje Sarenzir!
    Cieszę się Twoim szczęściem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, wow, wow!!!! Czytam i patrzę, i naczytać i napatrzeć się nie mogę:) Super:))) I gratuluję oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szacun!Cieszę sie razem z Tobą:)

    OdpowiedzUsuń