05 maja 2015

Wings of Fury

 Była kiedyś taka prosta gierka w której startowało się z lotniskowca i bombardowało cele naziemne przeciwnika, przy okazji tocząc walki powietrzne. Cały widz polegał na tym żeby lądować szybko, zanim przeciwnik zdąży cię zestrzelić, bo w fazie lądowania atakowali najbardziej… najwyraźniej mi zostało… ale… wróćmy do początku …
wings of fury  źródło
Po ostatnich wydarzeniach, zdecydowałam, że jednak pomimo wolnego nie pojadę w piątek na lotnisko i tradycyjnie zjawiłam się pod szybowcówką w sobotę rano. Moja pomoc przy zawodach okazała się zbędna, ludzi do pomocy było aż nadto, więc zajęłam się swoimi sprawami... bardzo przyjemnymi... Trafiła nam się z kolegą fucha – mycie Perkoza. O szybowcu już wcześniej słyszałam i trochę czytałam, bardzo mi się spodobał, marzyłam żeby obejrzeć go na żywo i oto była wspaniała okazja. Wśród uśpionych na trawniku szybowców, stał ostatni, z tymi swoimi długimi, przedłużonymi specjalnymi końcówkami, skrzydłami. Z grafiką w moim ulubionym kolorze - niebieskim :).
lansik z Perkozem
IMG_7350mIMG_7394m
Miałam też przyjemność uczestniczyć w odprawie. Kiedy omawiano zadania i warunki meteorologiczne, mogłam się poczuć jak rasowy zawodnik. Część zawodników startowała za samolotem holującym, część za wyciągarką i tych ostatnich dopingowałam przy starcie, zwłaszcza, że za wyciągarką startował właśnie Perkoz z załogą z naszego Aeroklubu :)))). Potem trzeba było się zabrać do roboty i dalej szlifować swoje umiejętności. Powiem Wam, że kompletnie nie pamiętam tego lotnego dnia... Lądowania szły mi tak obrzydliwie kiepsko, że chyba chciałam wymazać je z pamięci. Wieczór zrobił się przeraźliwie zimny, pomimo tego lataliśmy do zmroku. Miałam zrobić dwa ostatnie loty, ale po pierwszym Instruktor wyprosił mnie z szybowca.. . było beznadziejnie i nie było sensu … Jest w czasie lądowania taki moment kiedy załamuje się lot szybowca z jego normalnego położenia na równoległy do ziemi, tak żeby powoli wytracał prędkość i łagodnie przyziemił. Za żadne skarby świata nie byłam w stanie zorientować się w którym mam to zrobić momencie. Leciałam dziobem w dół jak kamikadze, wyrównywałam za późno, więc odbijałam się robiąc dramatycznego kangura, albo wyrównywałam za wcześnie i zamiast lądować robiłam loty koszące przelatując i lądując w sąsiednim województwie … Wieczorem byłam tak wykończona, że nie bardzo ogarniałam rzeczywistość. Wdzięczna za przygarnięcie na nocleg do szybowcówki, przykleiłam się do kaloryfera i padłam.
IMG_7363MIMG_7398M
Jakimś cudem w niedzielę zdążyłam na poranną Mszę.. na pewno maczał w tym palce mój Anioł Stróż, ponieważ zaraz po tym jak sumiennie wstałam o 5 rano, ubrałam się, przygotowałam… położyłam się „tylko na 5 minutek” :P. Intencje prywatne mogły być tylko jedne... błagam niech ja się nauczę lądować…
IMG_7375M
Tego dnia czekała mnie przewidziana zmiana… wiatr wiał kompletnie z drugiej strony lotniska i w użyciu był pas 08 nie jak zwykle 26 … No jęczałam, że potrzebuję poćwiczyć zakręty w prawo... no to moje prośby został wysłuchane :P. Normalnie do tej pory cały krąg lotniskowy robiłam zakręcając w lewo. Teraz ponieważ startowaliśmy z przeciwnej strony, cały krąg należało robić zakręcając w prawo, bo pod loty szkolne przeznaczona jest jedna część lotniska. Jak to mówią, jeżeli coś nie wychodzi, to należy wszystko zmienić :P. Aczkolwiek pierwsze chwile wcale nie wskazywały na korzystne zmiany… Kiedy zawodnicy już wystartowali, przyszła nasza kolej. Przeczekiwałam loty na termikę innych uczniów, zaczynała mi się migrena, bałam się, że to koniec latania na dzisiaj… Poszłam się przejść … W końcu nadeszła moja kolej …i…O Panie! … Start jak start, ale zaraz po starcie należało skręcić w prawo.. no i się zaczęło… Za mała prędkość, za duże przechylenie, nie dokręcony zakręt, przedłużony za bardzo, znosiło mnie z linii kręgu, bo na dole wiał wiar inaczej niż 300 metrów wyżej… Lądowanie .. nie no tego się nawet nie da opisać … Było jeszcze gorzej niż poprzedniego dnia… Poprosiłam Instruktora, żeby mówił mi w którym momencie mam załamać, nie dogadaliśmy się delikatnie mówiąc… znów trzeba było ratować sytuację, a ja miałam wizję, że nie będę samodzielnie lądować do końca życia… Wściekła jak nieszczęście, miałam ochotę gryźć i zabijać… Głowa zaczynała mi puchnąć, poszłam sobie, przepuściłam starty… Czułam się już jak przegrana, zanim spróbowałam… Przyszedł wieczór, czas mi się kończył…
Wtedy zawzięłam się… o nie, chociażby skały jęczały i piekło zamarzło, nie dam się! Poziom adrenaliny podskoczył mi maksymalnie. Rzuciłam w kąt te wszystkie chronometraże, w nosie miałam jak latam, czy mi wychodzi czy nie.. wiedziałam, że teraz polecę i dam sobie radę cokolwiek tam się nie stanie…
Tak było !
IMG_7357M  Start wyrwany za wcześnie, za małe prędkości w zakrętach, trzeci i czwarty zakręt to był właściwie jeden o 180 stopni w dodatku robiony na raty, a i tak musiałam zawracać w kierunku linii lądowania, gdzieś tam zrobiłam to załamanie, przeleciałam start ale… na koniec usłyszałam że leciałam sama bez żadnej pomocy… cóż… hehehe taki miałam plan… :P. Drugi lot w serii zrąbałam totalnie od początku do końca, ale to było moje zrąbanie, które sama naprawiałam! Ostatni lot tego dnia skoncentrowałam się absolutnie maksymalnie. Poleciałam najlepiej jak potrafiłam, pilnowałam startu, prędkości i przechylenia w zakrętach, wzięłam pod uwagę znoszenie wiatru, wysokość przed trzecim zakrętem, że wieje mi w ogon i zniesie mnie w ostatnim zakręcie, wyszłam z niego idealnie na prostą, pilnowałam pochylenia do końca, załamałam, przyziemiłam, równiutko i idealnie wyhamowałam szybowcem na ziemi. To był mój najlepszy lot po kręgu do tej pory. Mój całkowicie własny. Wiem to.
IMG_7366M
Zauważyliście brak jakiegoś elementu? Taaaaak, Instruktor też zauważył .. zapomniałam, że po załamaniu mam szybować nad ziemią jako ten kwiat lotosu unoszący się na spokojnych wodach jeziora…
Wtedy właśnie przypomniała mi się Wings o Fury .. kiedy przed lotniskowcem pikowało się ostro w dół, jedynie w ostatniej fazie wyrównując i od razu przyziemiało się zaczepiając o liny hamujące…

PS. Na koniec usłyszałam kilka pochwał, ( oby nie na wyrost ), oraz że mam się przygotować teoretycznie z kolejnego ćwiczenia… ale najpierw mam jeszcze ze dwa razy wylądować, żeby udowodnić że to nie był przypadek, że mi tak poszło ;)

PS.2 wiecie co to z kolejne ćwiczenie ????? KORKOCIĄGI :))))))))))))
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa…………

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz