20 czerwca 2016

Czas na egzorcyzmy...


Wydawało mi się że kiedy dochodzi się do etapu latania na termice, to człowiek wreszcie zaczyna być wylatany i przestaje czuć niedosyt. Nic bardziej mylnego. Im dłuższy lot na termikę, tym bardziej mam ochotę zaraz po wylądowaniu wrócić z powrotem na górę, a im dalej od lotu tym bardziej... Jakiś czas temu miałam możliwość polatania z Jackiem. Nie wiem jak on to robi, ale w jego towarzystwie wszystko wychodzi mi lepiej :P. Zabawne, że kiedyś bałam się z nim polecieć na egzamin :). Udziela mi się jego spokój, nie wściekam się tak na każde swoje potknięcie i  w rezultacie wszystko robię spokojniej i ... wszystko wydaje się takie oczywiste...  Latałam po nawietrznej stronie lotniska, starannie wybierając kominy, tak żeby jak najwięcej widzieć z treningu szybowcowych akrobatów. Ja kręciłam kominy, oni zapętlone figury, a Jacek komentował - na żywo :) Akrobacja szybowcowa obserwowana z innego szybowca... to jest dopiero coś do oglądania! 
Treningi dały rezultat! Michał Klimaszewski, ten z którym leciałam Foxem, na Mistrzostwach Polski zdobył tytuł Mistrza w klasie advance!!! Wicemistrzem została  pilotka Agata Nykaza z Aeroklubu Poznańskiego :) ! Na Mistrzostwa Świata pojedzie jak zwykle świetna ekipa z Polski ! Bedę kibicować, najbardziej oczywiście ekipie z ACz :)))


Moja karma ma się gorzej.  Tydzień temu udało mi się wykroić 40 minut lotu z Larsonem i w dodatku zasłużyć na poztywną ocenę moich wyczynów, ( mam cichą nadzieję, że powoli przejmuję ten spokój "Latającego Buddy " - Jacka ). Niestety, plany na zintensyfikowanie swoich powietrznych działań - nie mogę się już doczekać polecenia samodzielnie na lot termiczny - spełzły na niczym. Zawody modelarskie i praca mojego Instruktora pokrzyżowały plany na latanie. Kiedy po paru dniach wychlipywania się w rękaw komu tylko było można, ponownie zlitował się nade mną Jacek i obiecał, że ze mną polata pomimo własnych przelotowych planów.. rozchorowałam się. Miałam nadzieję jeszcze do soboty rano. Wszystko mogę sobie jednak wyobrazić, gorączkę i katar zamordować jakąś chemią, ale nie potrafię sobie wyobrazić siebie z zawrotami głowy w szybowcu. Znaczy potrafię. Tylko to co podsuwała mi wyobraźnia nie bardzo pasowało mi do wizji radosnego latania do późnej starości :P.
Nawet nie nastawiam sie już na jakieś wielkie latanie w nadchodzący weekend... tylko modlę się żeby wyszedł plan z zawodami. Larson obiecał mi zabrać mnie na jeden z lotów na zawodach !!! 
Możliwe, że powinnam odczynić nad sobą jakieś egzorcyzmy.


Podsunęło mi tą myśl Złote Cudo. Odebrane od kolejnego mechanika - zaczęło palić się po kilometrze. Na szczęście i ja i Złoty wyszliśmy bez większego szwanku. Kolejne złotówki na wymianę jakiejś BARDZO ISTOTNEJ części. Auto ponownie odebrane odmówiło posłuszeństwa w połowie drogi do domu. Mechanik umył ręce. To na pewno wina części którą wymieniał. 
Mam namiar do autoryzowanego serwisu Daewoo... po znajomości. Oby go posprawdzali, naprawili...
W tym wszystkim jak zwykle ratuje mi d..pę BRAT. ( pobił już w rankingu wszystkie galaktyki wszechświata )  Dał mi  swoje drugie auto do użytkowania na rok... aż ogarnę tę klęskę czterokołową... 
Za to kocham szybowce... nie ma tam za wiele elektroniki... no dobra... jest... ale przynajmniej da się bez niej latać ;)

2 komentarze:

  1. Piękna ta Panna Mniszkówna - w swojej teraźniejszości i przyszłości z dmuchawcami - od mniszka lekarskiego na zdrowie oczywiście, którego Ci bardzo życzę:-). I 100 lat w szybowcu! ;-):-)

    OdpowiedzUsuń