Niebieski
domek to takie kameralne miejsce, mój mały świat z przyjemnością dzielony z wpadającymi
tu na "poczytanie" osobami. Wiele razy słyszałam, czasem też piszecie
w komentarzach, że miło się czyta to co piszę. Mimo to, nie wychodziłam do tej
pory "w świat" ze swoim blogiem, poza jednym epizodem brania udziału
w konkursie Onetu dawno temu. Głównie dlatego, że z założenia to bardziej pamiętnik, bez
przewodniego tematu, w którym nie poruszam spraw światowych, modnych, na topie.
Moja przeprowadzka na wieś, rozciągnęła się w czasie wybitnie i chyba
nawet ja nie pamiętam już, że była powodem powstania bloga. Wyobrażałam
sobie wtedy, jak mozolnie i z radością opisuję remont starego, drewnianego
domu, zakładanie warzywniaka i opowieści o moich wybitnie inteligentnych kurach
włóczących się po podwórku. Gdzieś tam marzyłam też o hucułach wyżerających jabłka
z kieszeni. Była też koza. Koniecznie. Na razie wciąż jednak dalej mi do
mieszkania na wsi niż bliżej, chociaż jest to moim marzeniem wielkim.
Pewne
zdarzenia zmieniają jednak wszystko, stają się cezurą, odmieniają na tyle
mocno, że zaczynamy patrzeć na świat już jako inne osoby. Dla mnie stało się tym latanie.
Miłość
mojego życia, która przyszła późno, ale nie straciła nic ze swej intensywności,
słodkości i radości. Wręcz przeciwnie. Myślę, że teraz doceniam to o wiele
bardziej, niż gdybym jako nastolatka dostała ją na tacy. Nagle przeszkody
przestały mieć znaczenie, a ja jadąc na lotnisko fruwam nad asfaltem z motylami
w żołądku.
Chciałabym
wykrzyczeć całemu światu jak szczęśliwa jestem teraz. Chciałabym powiedzieć
każdemu: za nic nie zapominaj o swoich marzeniach! Tak jak każdy zakochany chciałabym mówić o tym
całemu światu. Blog stał się małym grajdołkiem, miłym i przytulnym, ale nie wystarczającym
żeby zadręczać wszystkich w około opowieściami o lataniu. Tak oto powstała
strona bloga na jednym z portali społecznościowych, który dla mnie ma wystarczająco
zalet, by na nim przebywać. Wszystkich którzy również bywacie w tym miejscu,
zapraszam na stronę Niebieski Domek na Facebooku.
Nie
oznacza to, że przestanę pisać bloga, w żadnym wypadku, mój słowotok o lataniu jest
bez końca, bez granic i bez umiaru…
Czy
zapomniałam o Niebieskim ? O nie! Nawet
teraz więcej widzę w sobie siły, by zająć się tym trudnym tematem.
Ach... To zupełnie jak ja i konie;) Gdy patrzę na te nastolatki skaczące 1,20 cm bez wysiłku, zazdroszczę im jak cholera, ale - ja też kiedyś będę tak skakać, tyle że dla mnie to będzie dopiero coś!;) Późna miłość ma swoje zdecydowanie wspaniałe oblicze;)
OdpowiedzUsuńNa fejsa jednak - wybacz - nie wpadnę, bom niefejsowa zdecydowanie, ale Twoje podniebne hobby będę śledzić tutaj, a wiedz, że bardzo kibicuję, rozumiem, wspieram;) Dostałam od ślubnego podkładkę pod szklankę, na której kazał napisać: "Uwaga! W każdej chwili mogę zacząć mówić o koniach" - nieźle, co? Zrób sobie taką, tylko podmień, co trzeba;) Wysokości;)
Tak, na lotnisku też nastolatkowie łapią wszystko w mig, wchodza do szybowca, a po paru lotach czują się w nim jakby nic innego w życiu nie robili tylko latali :) Pomysł z podkładką super :D Mam to szczęście że moi przyjaciele mają do mnie anielską cierpliwość i też mogę bezustannie... Rozumiem Twoją miłość do koni, bo sama też jeździłam kiedyś regularnie, niestety nie przypominanm sobie żebym była łapiącą wszystko w mig nastolatką... hmmm może to jednak osobnicze, hahaha. Na fejsa nie namawiam, to najabardziej dla tych spośród moich znajomych, których właśnie najczęściej mogę "złapać" tam i natretnie im się przypominać, że znowu coś napisalam ;) No i zwykle przed linkiem do bloga wpsiuję kilka słów i wrzucam zdjęcię- krótka informacjadla wiecznie zagonionych i "nienahalanych" fanów blogowania ;)
Usuń