Grudzień, ciemno, daleko do lotniska, galopujące zaległości …
w Cytrynie padł sworzeń, a w Złotym zamarzł jedyny zamek w drzwiach którym da się otworzyć auto… Natychmiast potrzebowałam
jakiegoś sukcesu… Może moje radosne
wiosenne postanowienie, że będę sobie robić przez całe lato pyszne smoothie? Kupiłam wtedy specjalny zielony blender, książkę z przepisami… No dobra zaczniemy od czegoś
łatwiejszego. Gotowa mieszanka z Hortexu. Starannie wygrzebałam większość brokułów, został głównie szpinak i truskawki (dlaczego wszyscy wszędzie dodają brokuły, to
jakaś klęska urodzaju? ). Pojemność chyba dla wojska, mój blender zaciął się trzy
razy. Wygrzebywałam łyżeczką część już zmiksowaną żeby zrobić miejsce tej jeszcze nietkniętej. Dolałam
wody. Chyba za mało. Konsystencja mokrej ziemi. W smaku okazało się, że to mokra ziemia o
posmaku truskawek. W dodatku bardzo
smaczna mokra ziemia o smaku truskawek. Z przyjemnością wypiłam kolejną porcję. Nie wiem tylko czy mogę zaliczyć to do listy
sukcesów. Wyrzucając opakowanie przeczytałam instrukcje: należało dodać jeszcze
banana i jabłko :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz