18 lipca 2011
Łiiiipppp* na Grunwaldzie
*łiiipp w wolnym tłumaczeniu z puszczykowego oznacza : jeeeeeśśśśśćććć!!!!!!! :)))) Tak właśnie każdy wieczór rozpoczynała rodzina puszczyków żyjąca nad naszymi głowami – mama, tata i trójka łipujących wyrośniętych dzieciaków domagających sie pożywnej myszy :)
Tak, tak ! Po wielkiej przerwie zawitałam na Grunwald i to w wersji long, bo byliśmy tam ponad tydzień :). Większości Grunwald kojarzy sie, jedynie z kiczowatą bitwą, tłumami turystów i wszechobecnym rozgardiaszem. Grunwald to jednak przede wszystkim ludzie, podzieleni na chorągwie – obozy. Ludzie, którzy tworzą jedyny, niepowtarzalny klimat. Razem z Najemną Kompanią Grodu Koźle wylądowałam w Chorągwi Artylerii po stronie krzyżackiej :).
Grunwald tak naprawdę to przede wszystkim obozowanie.
To także jeden z największych jarmarków dla rekonstruktorów średniowiecza.
Nie da sie ukryć, że bitwa to jednak spore wydarzenie na Grunwaldzie ;) wymarsz…
bitwa - artyleria to nasi !!! :))))))
Jednak o wiele bardziej interesujące są turnieje, a ukoronowaniem ich - dla mnie, jest turniej konny ostatniego wieczoru :)
Tym razem uchylę rąbka tajemnicy biesiadnej :))) Nasz wegetariańsko - mięsny stół i potrawy, może nie do końca historyczne ;), ale za to jakie smaczne !
Menu dla ciekawych:
przystawki: pieczywo białe i ciemne, twarożek ze szczypiorkiem, grillowana na ogniu cukinia i seler, papryczki w marynacie
dania wege: makaron w sosie serowym, pierogi z kapustą i grzybami
dania mięsne: żurek, pierogi ze szpinakiem i mięsem, mięso z rusztu, kaszanka, kiszka ziemniaczana z boczkiem
dodatki: małosolne ogórki, kiszona kapusta, pomidorki z cebulką
deser: ciasto drożdżowe, arbuzy, winogrona
całość okraszona dobrym miodem i przednim piwem, a dla abstynentów sokiem z malin i kwasem chlebowym :)
Przepiękne zdjęcia potraw autorstwa Aishy z naszego bractwa:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wow! super! fajnie był by tam być :) świetna relacja dzięki Sarenzir
OdpowiedzUsuńco za relacja! i jakie fotki!!!!chłonę i serdecznie dziękuję:)
OdpowiedzUsuńWow! fantastycznie spędzony czas! Ci co nie byli dzięki Twojej relacji mogą choc cząsteczkę atmosfery poczuć. Podziwiam odwagę, ten "maleńki wężyk" już na fotce mnie przeraża a co dopiero na żywo ;-)
OdpowiedzUsuńMnie ten "wężyk" też przeraził jak wylądował na moich ramionach.. , zwłaszcza jak zaczęła mnie intensywnie obwąchiwać:) Wyjaśnienie że mnie polubiła od razu skojarzyło mi się z drugim słowem.. kulinarnie... hahahaha, ale dałam radę i .. raczej nie będzie drugiego razu ;)
OdpowiedzUsuńObejrzałabym i zjadłabym tam niejedno, oprócz tego cętkowanego stworzonka;)Wspaniała relacja!
OdpowiedzUsuńMimo, że do węży mam stosunek obojętny, chyba bym się nie odważyła na takie bliskie spotkanie z tym ogromnym stworzeniem.
OdpowiedzUsuńMasz wspaniałe hobby, podziwiam i troszkę zazdroszczę. Kiedy tylko mogę, biorę udział jako widz, jak takie fajne rzeczy dzieją się w okolicy. Najbardziej zazdroszczę babkom kiecek :-)
Uwielbiam te relacje.
OdpowiedzUsuńPatrze na zdjęcia, czytam opisy i wiem, ze wtedy naprawdę żyjesz! Super, ze Ci się chcę!