Dawno,dawno temu, o tej porze roku mały zapakowany po brzegi samochodzik ciągnąc zapakowaną po brzegi przyczepkę wywoził z dusznego miasta cztery rozemocjonowane osoby do dzikiej puszczy na Suwalszczyźnie. Tam na cichej małej polance na brzegu jeziora rozbijaliśmy obóz ( za zgoda leśniczego :) ) i przez cudowne dwa miesiące żyliśmy z dala od cywilizacji. Las i jezioro to były główne sklepy zaopatrzeniowe, w których uzupełnialiśmy zapasy makaronów i mięsnych weków przywiezionych z domu. Kupowane u Gospodarza, ziemniaki, warzywa i mleko prosto od krowy… Chleb z malej piekarenki i ach.. jagodzianki… które nigdzie nie smakują tak jak w Augustowie! Jak mogłam nie zakochać się w dziczy i we wsi ? Na zawsze już ta miłość pozostanie we mnie. Uwielbiałam te wyjazdy i do dzisiaj, kiedy kończy się czerwiec, dla mnie zaczynają się wakacje. Nic to, że od kilkunastu lat wymiar urlopu zmienił mi się z dwóch miesięcy do dwóch tygodni! Jagody zbierane własnoręcznie dalej smakują tak cudownie, chociaż już nie mazurskie, a jurajskie :).
Czuje się znów jak uczennica ze świadectwem, bo skończyłam kurs z małej przedsiębiorczości, zdałam testy i egzamin i zaczynam rozumieć co mówi do mnie księgowa :). Zdążyłam oddać wczoraj projekt przed meczem, pokibicować razem z tatą, a dzisiaj dzionek znów “w pracy”, ale przecież są wakacje!!! Dlatego, pomiędzy analizowaniem rysunków konstruktora, szlifowaniem opisu i dopracowywaniem rysunków architektonicznych, obżeram sie malinami :).
Wieczorem czeka mnie kolejna przyjemność: uczestnictwo w trzecim już Webinarze organizowanym przez Cohabitat. Pierwszy dotyczył budowania domów w technologii strawbale, drugi dachów zielonych i ogrodów w mieście, a dzisiaj będzie o budowaniu z gliny. Ponieważ jestem zwolenniczką naturalnego, ekologicznego budownictwa i życia takie spotkania z ludźmi o podobnych zainteresowaniach to jak wyjazd do wesołego miasteczka w dzieciństwie :). Żeby nie było, że tylko teoretycznie uczestniczę w wykładach, oto dowód na balkonowa uprawę :)))) Udało mi się – mam juz własne “zbiory” balkonowe :). W doniczkach zakwitła i zaowocowała mi poziomka… mmmm ten smak.. nie mogę się doczekać, to będą najsłodsze i jedyne w swoim rodzaju poziomki jakie jadłam :))))).
Ooo jak Ci zazdroszczę jagód, u mnie w lesie wcale się nie pojawiły. Jedyny ratunek to kupno na rynku. Szkoda, a tak na nie czekałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Cudownie! Alez tesknie a Polska o tej porze roku...!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
w naszym lesie też nie ma jagód- licho jakieś czy co-smamcznego!:)
OdpowiedzUsuńWitaj:) Czuję się u Ciebie, jakbym wróciła do domu:) U nas także jagodobranie - kiedy jestem w środku lasu, na polanie, zaraz przypominają mi się słowa SDM: "dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba". Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńJagodzianki od Polikarpa! Też miło wspominam!
OdpowiedzUsuńSzkoda że webinar się nie odbył, też wyczekiwałam!
Pozdrawiam dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mam szczęście z jagodami :D
Księżniczko, też się zapisałaś ? :)))Bosko :)))