20 września 2015

nowe wyzwania…

W szybowcach najpiękniejsze jest to, że jako kompletnie zielona osoba z drzewa, wciąż odkrywam coś absolutnie zaskakującego, nowego i nieznanego :).  Właśnie odkryłam hol za samolotem. Wszystkie sensacje przy lądowaniu to absolutny pikuś… Po pierwszych kilku lotach byłam totalnie przerażona. Chociaż nie, to nie ta emocja…  ja po prostu kompletnie nie wiedziałam co się dzieje i dlaczego :). Wpatrzona w samolot  ignorowałam zwisy, wyślizgi i całą rzeszę błędów, które zapewne gdyby nie Instruktor za plecami nie pozostałyby bez konsekwencji. W końcu zebrałam się w sobie i w locie po prostej udało mi sie już lecieć za samolotem. Nie obok, nie pod i nie nad… do czasu kiedy trzeba było zrobić zakręt.  O matko i córko… Samolot skręca, ja skręcam, a szybowiec leci w kosmos i w dodatku w inną stronę. Czasem nawet szybciej niż samolot, a na pewno szybciej niż mój tok myślowy. Powrót z tego kosmosu był absolutnie nie do ogarnięcia przeze mnie, szybowiec wylatywał w kosmos dokładnie po przeciwnej stronie czarnej dziury, którą był tor lotu holówki… Chociaż tu wkradł się błąd  i to duży, bo czarna dziura wszystko do siebie zasysa, więc teoretycznie powinno mnie na ten tor zassać .. Nic z tego. Zwiedzałam na holu absolutnie wszystkie rejony świata, tylko nie ten jeden – dokładnie za samolotem.
HOLOWKAPHT
Dwa tygodnie przerwy w lataniu, w czasie których miałam wszystkie objawy uzależnionego człowieka na głodzie, wykorzystałam na odwalenie teorii … Na pewno nie da sie nauczyć latać z książki, ale jak już się lata, to słowo pisane ma jednak swoją wagę.Tak dowiedziałam się, że najgorzej jak się jest za wysoko nad samolotem. Wtedy szybowiec ciągnie ogon samolotu w górę, samolot przechodzi w lot nurkowy, siły działające na zaczepy liny mogą być tak duże, że uniemożliwią wyczepienie i cały zespół wleci w ciemny las pod spodem. Potem przyjeżdża PKBWL1*. Dalej już nie czytałam. Ale jak wsiadłam do szybowca i wystartowaliśmy za samolotem, to od razu trzymałam sie tych rejonów kosmosu w których znajdował się samolot. Nawet w zakrętach. Trzymałam się tak dobrze, że Instruktor od razu 2* doszedł do wniosku, że może bym zrobiła egzamin. Zapomniał, że najpierw jeszcze muszę zaliczyć loty awaryjne. W sumie… zasadniczo większość moich lotów na holu była awaryjna…  Niestety do tej fazy nauki nie dane było mi dotrzeć w ten weekend. Niedziela po słonecznym, bezchmurnym poranku, który trwał jakieś 20 minut, zaciągnęła się całkowitym pokryciem chmur na obrzydliwej wysokości 200 metrów. Potem sie nieco przejaśniło, a podstawy chmur osiągnęły szaloną wysokość 300. Dogrzewając się herbatą, kawą i szybowcowymi opowieściami desperacko czekaliśmy na poprawę warunków, w końcu jednak poddaliśmy się…

1* PKBWL - komisja badań wypadków lotniczych
2* – po milion ósmym locie, kiedy przestały mu dygotać kolana, a mój rozstrzał toru lotu nie groził zerwaniem liny i ogólno szybowcową katastrofą :)

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Twoje komiksy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta opowieść przywołuje we mnie dwa wspomnienia. Pierwsze, z Małopolskiego Pikniku Lotniczego, nie pamiętam którego, ale sprzed roku 2011. Marek Szufa, pilot wszechstronny - od szybowca do Benka 767, też modelarz, umyślił taką modelarską atrakcję. Otóż miał wyholować za modelem swego Css-a model szybowca. Oglądałam to z brzegu pasa startowego i dech mi zaparło... ze zgrozy. Otóż niemal centymetry dzieliły model szybowca od uderzenia w stojący na stojance samolot, bo oczywiście nie leciał za samolotem, tylko jakąś taka zygzakowatą, szaleńczą linią.

    A drugie wręcz przeciwnie, przecudne wspomnienie, też akurat z Krakowa :) Tam pierwszy raz widziałam , pierwszy raz pokazywany wspólny lot Jerzego Makuli, na szybowcu Solo-Fox i Wojtka Krupy, na Zlinie-50, albo na Extrze 300. I Ich wspólna beczka na holu. Majstersztyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tej kolejności będę sie trzymać ! Od "katastrofy" do boskiego pokazu akrobacji na holu :))))))) Dziękuję za opowieść , uwielabiam lotnicze opowieści :)

      Usuń