05 października 2009

Dzien Tkaczki

Dawno, dawno temu, jako mała dziewczynka dostałam w prezencie małą, drewnianą, tkacką ramkę, czółenko, kolorowe wełniane nici. Do dziś pamiętam pod palcami dotyk szorstkiej osnowy . Dawno temu, świat zachwycił mnie swoim kolorem i różnorodnością, a ja chciałam spróbować wszystkiego. Są jednak rzeczy, które wybiera nasze serce i które przemawiają do nas w pierwotny, magiczny sposób, przyciągając przez cale życie. Dla mnie jest tym tkactwo, praca z nićmi, tkaninami, haftami, szydełkiem... Wielu rzeczy próbowałam, trochę z nich pozostało w moim życiu jako moje hobby, tkactwo jednak ciągle wymykało mi się, jednocześnie wciąż kusząc i wołając moją dusze. Mając naturę tropiciela i myśliwego, postanowiłam w końcu je dopaść, chociaż tak naprawdę, kiedy pierwszy raz dotknęłam krosien to ono upolowało mnie, moja dusze, serce i ciało.
Dwie zwariowane dziewczyny, kochające tradycję i historię, które nie boja się marzyć spotkały pokrewne dusze na Dniu Tkaczki.
Wszystko dzięki Urszuli Jedrzejczyk, która swoją miłością do tkactwa i tradycji postanowiła dzielić się z innymi .
Dzień Tkaczki w tym roku miał swoja druga edycje. To kameralna impreza pełna ciepła i śmiechu, za sprawą organizatorów.
Wśród pięknych plenerów, w malej wiejskiej remizie strażackiej, zrobiło się kolorowo od dywaników i kilimów oraz barwnych stroi ludowych. Odnalazłam, chociaż na moment tą tradycyjną, naszą wieś, gdzie przybyszów i podróżnych wita się chlebem, sola i sercem. Zachwycałam się klimatem Rancza w Wilkowyjach i Domu nad Rozlewiskiem – znalazłam go na Dniu Tkaczki w Nowym Odroważku. Pewnie i tu problemy życia codziennego nie są nikomu obce, ale na to jedno popołudnie, czas się zatrzymał wśród życzliwych uśmiechów i wspólnej zabawy, a ja odnalazłam wspomnienia dzieciństwa z wakacji na wsi. Wsi pełnej pracy, trudu, ale tez spokoju i umiejętności rozróżniania rzeczy ważnych od błahych. Przede wszystkim zaś, znalazłam moja miłość: kolorowe, pasiaste dywaniki i krosna w roli głównej na scenie.
Zaczęło się krótkim oficjalnym wstępem, by podziękować wszystkim za wspólne przygotowania.
Potem jak to drzewiej bywało, zaczęła się opowieść , pełna humoru, śpiewu i muzyki, która uczyła nas życiowych prawd i okazała się wspaniałym wykładem na temat tkactwa. Chociaż przedstawienie teatralne toczyło się na podwyższonej scenie, nie czułam się jak widz, tylko jak gość w chacie, przysłuchujący się ludowym śpiewom i naukom.

Z sentymentem w sercu przypominałam sobie własne jasełkowe występy, kiedy na scenie pojawiło się troje młodych, przejętych wykonawców grających na dzwonkach.
Na zakończenie imprezy był poczęstunek, przygotowany i ufundowany przez gospodarstwo agroturystyczne Zagroda Królów chociaż nazwa wywodzi się od nazwiska właścicieli– zważywszy smak potraw – całkowicie uzasadniona!

Ukoronowaniem dnia, była dla mnie rozmowa z jedna z tkaczek.
Pani Leokadia Okła, z niesamowitym entuzjazmem odpowiadała na wszystkie nasze pytania dotyczące krosien, tkania, przygotowywania osnowy i dzieliła się z nami swoimi planami.
Obdarowane pięknym opracowaniem o tkactwie, pamiątkowych kubasem, pięknymi wspomnieniami i z planami zorganizowania nauki tkania u pani Leokadii , wracałyśmy o zachodzie słońca do domu.
Dłużej trwała nasza podróż na miejsce i z powrotem, ale wiem ze za rok znów tam wrócę.


http://www.rdest.ngo.org.pl/_/strona/Dzien_Tkaczki.htm

http://www.zagrodakrolow.pl

2 komentarze:

  1. Ależ cudownie ze mogłas uczestniczyć w takiej imprezie! Nie wiesz nawet jak zazdroszczę! I cieszę się zarazem z koleżanki tkaczki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihihi Tak naprawde to właśnie Ty zainspirowałaś mnie zeby szukac, bo mozna znalezc :D
    Moze w przyszlym roku spotkamy sie juz jako tkajace czynnie? Kto wie :)

    OdpowiedzUsuń