To juz nawet nie wiosna, a pełnia lata, chociaż do lata daleko. Wszystko rośnie jak na dopalaczach … oprócz moich grządek.. :P No nie, na grządkach z radością rosną chwasty i zeszłoroczne kwiatki .. :)))) Nie wiem co to za nasiona były no… :P Jak tak dalej pójdzie skorzystam z przepisu na żyzną glebę, całość zarzucę sianem, przykryję geowłókniną na dwa lata i niech dogorywają :P
W Niebieskim zrobiło się sielsko i anielsko, nie chce się wracać do miasta… Tym bardziej, że to moje ostatnie wolne dni… Pokonała mnie gospodarka naszego kraju, doprowadzona do rozpaczy przez naszych wielce światłych polityków. Sama też czuję, że jakoś nie dorosłam do obecnych drapieżnych czasów. Po dwóch latach wracam na etat. W dodatku do podstaw, bo będę zarabiać tyle co 15 lat temu po studiach. Wole jednak mimo wszystko to, niż kolejną korporację, w której szef będzie usiłował mnie zmuszać do oszukiwania ludzi i użerania się z przerośniętymi ambicjami niedouków. Być może istnieją jeszcze normalne korporacje, ale po ostatniej, człowiekiem małej wiary jestem w tym zakresie… Na opłaty starczy, a o resztę będę sie martwić później.
Tymczasem na naszej działce wytyczyliśmy granice. Wspaniały dąb który czuwa nad naszym domem, jest nasz! Czas najwyższy stawiać wreszcie płot, bo ostatniej niedzieli zastaliśmy piknikująca na naszej werandzie panią z wnuczką. Na pytanie co ona tu robi, w moim domu, pani beztrosko i bez żadnego zmieszania odpowiedziała “siedzę sobie, nie widać ? “. Nie przypominam sobie żebym zaczęła agroturystykę tudzież inny lokal publiczny prowadzić, więc z trudem, wyprosiłam obrażoną babę. No ale są jakieś granice dobrego wychowania. Mojego !
Ale jak to? Obcy człowiek wlazł na czyjąś posesję, bo mu się tak podobało? Ciekawe ile razy sobie tam siedziała? :/
OdpowiedzUsuńBezczelność i chamstwo powala mnie niezmiennie, a ostatnio, to już przekracza wszelkie granice. Nie tylko przyzwoitości.
I wierzę, że się nie chce wracać do blokowiska z takiej wioski, takiego spokojnego miejsca... mnie też się nie chciało wracać, kiedy mnie tam gościłaś. ;)
A jak tam truskawki? ;) Poszły na pole?
Też nas zatkało :) truskawki rosną w doniczkach ,osobny balkonowy post się szykuje :)
UsuńNie ma to jak niespodziewane odwiedziny:) Pięknie u Ciebie a fotka z niezapominajkami rozczuliła mnie:)
OdpowiedzUsuńTeż urzekły mnie te niezapominajki :)
UsuńSzkoda, że wracasz do miasta bo wpisy będą jeszcze rzadsze.
OdpowiedzUsuńDawno, dawno temu kupiłam chattę z ogrodzeniem pasterskim, dziurawym bardzo. Połatałam jak umiałam. Drzemię sobie raz w izbie i budzą mnie głosy, stękania i hałasy. W stroju niekompletnym wychodzę na swoje a tam rodzina trzypokoleniowa tarabani się przez drągi z dziecięcym wózkiem i klnie, że po co jakiś ciul uszczelnił co było rozwalone. Mówię, że kupiłam, że to już prywatne - zmyli się ale z oporami i po pyskówkach. Takie mamy obyczaje?
Krystynko ja cały czas w mieście. Niebieski jest odskocznią, do której uciekam kiedy tylko mogę, niestety warunki finansowe wciąż nie pozwalają nam wyremontować dom u i tam zamieszkać na stałe, o czym marzymy.
UsuńWitam - urzekły mnie te niebieskości, błękity, podejście, z jakim piszesz o niełatwym przeciez powrocie na etat i te okruchy przyrody na zdjeciach, ciepłej, swojej własnej. Pozwolę sobie dołączyć się do blogowych podglądaczy i zacznę czytać wstecz... powolutku:)
OdpowiedzUsuńWitaj. Dziękuję Ci za tak ciepłe słowa :)
UsuńImpertynencja i głupota ludzka są nieskończone. Jak wszechświat. Chociaż co do wszechświata, to do końca nie wiadomo - jak miawiał pan Einstein (właściwie mówił tylko o głupocie ludzkiej, ale impertynencję też na pewno miał na myśli). ;)
OdpowiedzUsuńPonowne gratulacje z okazji etatu - będzie dobrze i dasz radę. :)
hehehe :) O etacie też niedługo napisze ale zapowiada się dobrze :)
Usuń