Kocham piękne zdjęcia. Głównie oglądać. Do robienia pięknych zdjęć jest mi daleko. Wystarcza mi kilka prostych funkcji w moim kompakcie i kitowy obiektyw. Być może powinnam jednak powiedzieć: wystarczało.
Kilka spacerów z obeznaną z aparatem przyjaciółką Dominiką i oto teraz wreszcie zaczynam używać, po kilku latach, kolejnych fukncji. Z instrukcją obsługi, jakoś nie było mi po drodze. Dużo łatwiej w kilku słowach usłyszeć od razu odpowiedź na pytanie JAK?, poparte konkretną potrzebą i wizją zrobienia, takiego a nie innego zdjęcia, tu i teraz.
Efektem eksperymentów są gorsze zdjęcia, już nie takie poprawne, gotowe do pokazania, z dobranymi automatycznie ustawieniami. Ile jednak radości więcej, kiedy udaje się osiągnąć coś zbliżonego do swoich zamiarów. Czuję się jak moja roczna bratanica odnajdując kolejne dziwne pokrętełka i guziczki ... Z pewnościa jestem z powodu tych odkryć równie szczęśliwa.
Zacznam też dostrzegać coraz więcej ciekawych ujęć, bo w towarzystwie możemy inspirować się nawzajem. Równocześnie mając inne aparaty, obiektywy, umiejętności i zupełnie inne wizje nawet w tych samych ujęciach odkrywamy świat w różnych odsłonach, barwach, klimatach.
Muzyka świata malowana światłem.
Oto wielki finał i zarazem premiera: wszystko źle, ale i tak najwspanialsze, pierwszy raz na cyfrowym aparacie całkowicie w trybie manual :)
Widzę tą muzykę!!:-))) To po prostu widać, słychać i czuć!
OdpowiedzUsuńTrzeba było też widzieć radość Dagi ze świadomego i celowego użycia guziczków i pokrętełek w jej Canonie - bezcenne :-))) Cieszę się, że mogłam pomóc:-)
Jestem pod dużym wrażeniem.Świetne ujęcia.
OdpowiedzUsuńGdzie mi tam do Ciebie...
Trzciny odbijające się w wodzie są obłędne! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zaczęłaś odkrywać swój wymarzony aparat :D