28 lipca 2010

Oględziny

Pojechaliśmy dzisiaj dokładnie obejrzeć cały dom, znaleźliśmy spodnie męskie i ślady auta - nie naszego, oraz kilka miejsc w których widać było próby przedostania się do domu.. dach okazał się najłatwiejszy. Rodzinnie ustaliliśmy, że hipoteza z rozwścieczonymi szerszeniami jest jak najbardziej prawdopodobna i zwierzątka maja u nas już dożywotnio pozwolenie na budowanie gniazd ;) Poza tym emocje już trochę opadają. Tak jak piszecie.. szkód dużo, na szczęście udało się zabezpieczyć dach tymczasowo i nie leje się nam już do domu. Wynieśliśmy resztę w miarę cennych rzeczy, afiszując się przy tym przed całą wsią, może wizyta policji i fakt że w domku naprawdę zostały już tylko stare kanapy i szafy po PRL-owskie zatrzyma dalszy ciąg dewastacji ?
Dziękuję Wam bardzo za wsparcie duchowe. Wiem, że wszędzie się takie rzeczy dzieją i tak naprawdę jesteśmy bezradni. W tym wszystkim, całe szczęście, że ja nie jestem sama, tylko mamy to siedlisko rodzinnie, bo właśnie zostałabym z dziurą w dachu i i pustką w głowie.
Co do wyjazdu.. no właśnie niestety do Świnoujścia nie dotrę ku mojemu olbrzymiemu żalowi. Czy dotrę przynajmniej do Opola i spotkam się z równie przemiłymi znajomymi? Nie wiem, nie wiem czy zdążę wszystko przygotować.
To zdjęcie które udało mi się jeszcze zrobić wczoraj- zachwycającym białym kwiatkom... na zdjęciu już widać, że z kalenicą jest coś nie tak, ale wtedy jeszcze tego nie zauważyłam, na kwiatkach się koncentrowałam.. Może i lepiej, że dach zobaczyłam dopiero po tym jak otworzyłam domek i poza zalaną doszczętnie sypialnią nie zauważyłam szkód.. jakbym od razu zboczyła dach to bym tam padła z nerwów i nie otworzyłabym drzwi...

Do panteonu zniszczeń doliczamy kwiatki.. coś obżarło same końcówki ... podejrzewałabym kozy, ale taki kawał od domostw? Chyba było to dokładnie to samo co obgryzło krzaczki jagód :)

Nie wkleję zdjęcia zabezpieczonego dachu, ani nie opiszę jak to zrobiliśmy.. bo... ,może lepiej nie rozgłaszać takich szczegółów w miejscu ogólnie dostępnym .. Chociaż wątpię czy sprawcy są miłośnikami czytania blogów... ;)
Żeby nie było, że na świecie dzieją się same nieszczęścia wrzucam powiew optymizmu :)
Odkryliśmy że w tym roku będzie przynajmniej 15 orzechów :) Tyle udało się nam policzyć na drzewach.
Winogrona też nam obrodziły i szykujemy sie do zbiorów, są przepyszne.

Kiedy część naprawiała dach... ja nie mogłam się powstrzymać..jest ich tyle , w dodatku tuż za płotem... :)

Na koniec przywieziona razem z resztą ,skrzynia pełna skarbów, :)
Na pierwszym planie wspaniały wczesnośredniowieczny ,aluminiowy, składany maszt...
Ci Słowianie to byli tacy spryciarze... no, no... ;))))

Czasoprzestrzeń mi się skurczyła do niebytu i będę musiała skorzystać z tego wyjścia awaryjnego, albo spać pod gołym niebem, wbrew pozorom urzezanie kawałka 2,5 metrowego drewnianego drąga okazało się być problematyczne.. ;/

5 komentarzy:

  1. Wiesz, te włamania wyzwalają w człowieku zupełnie inne uczucia niż by myślał. Ja nie czułam złości, choć naniszczyli za kilkaset zł a ukradli scyzoryk, latarkę na dynamo i termometr... Czułam że ktoś po prostu zburzył mój długo budowany spokój i komfort pobytu w tym miejscu, że już nic nie będzie jak kiedyś...
    Co do tego drągala 2,5 m liczę ze się zmobilizujesz;] No i trzymam kciuki by choć do Opola się udało!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro czytać, co się Wam przytrafiło. Może rzeczywiście patent na szerszenie okazałby się dobry;)Albo jakoweś inne prasłowiańskie pułapki zastosować? Pamiętam jak mój wuj posypał kiedyś plantację truskawek mąką i powbijał tabliczkę: uwaga nawóz;) Cieszę się, że dochodzisz do równowagi, dużo pogody ducha życzę:D

    OdpowiedzUsuń
  3. A zdjęcie z kwiatkami i jagódkami, mmm, cudo:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aluminiowa broń obuchowa, zaiste, niczego sobie! Chociaż z takim szwadronem na poddaszu nie musisz się chyba aż tak ubezpieczać przed tym biedakiem, który zgubił spodnie;)(lub którego spodnie nie chciały brać udziału w czynie haniebnym i niecnym, którego ów się dopuścił).

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany, nie zaglądałam do Ciebie przez kilka dni, a tu takie buty.
    Nawet najmniejsze straty bardzo bolą, włamanie, kradzież, to według mnie, taka najgforsza forma wtargniecia w nasze życie.
    Po pierwszym włamaniu do naszej przyczepy na działce, przyjeżdzając kolejne razy zawsze byliśmy pełni obaw czy znowu nikt się nie połasił na "skarby".
    I policja za każdym razem umarzała sprawę, bo albo znikoma strata, albo nikogo nie złapali :(
    Nie nastraja to optymizmem co napisałam, ale taka jest nasza pioruńska rzeczywistość.
    Życzę wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń