12 czerwca 2015

Zamotana w trawy

Kiedy po dwudziestu paru latach, okazuje się, że sen o którym się śniło możliwy jest do zrealizowania, czekanie choćby i jeszcze jeden dzień wydaje się męką… Nie lubię czekać, tęsknić, obijam się o ściany, ale kiedy chodzi o największą miłość mojego życia... To co przydusza, ściska za gardło to niepewność..

DSC01668m

Spędziłam długi weekend na lotnisku, trzy długie dni, testujące moją cierpliwość, moją determinację…Piątek, upał, każdy się gdzieś tam trochę wykręcił na termice, my nie… dwa loty w plecy, niestety wiatr przyciskał nas na starcie niemiłosiernie, za nisko, żeby  zacząć kręcić korkociągi. “Holówka” niedostępna, dzień ucieka… wieczorem startujemy z najdłuższej liny, wyciągarka przestawia się dla nas specjalnie. Wskakujemy na wyżebrane metry, nie ma czasu na oddech, na zastanowienie się, odchodzimy w bok i od razu Mariusz wprowadza szybowiec w korkociąg… kręcimy się dwie zwitki może trzy, wystarczy żebym zdążyła się zachwycić. Pokazowe wyprowadzenie, przeciążenie większe niż do tej pory- bardzo dziwne uczucie, ale do wytrzymania, nie miałam czasu analizować sytuacji, bo metry uciekają, więc zwitka korkociągu  w drugą stronę i wyprowadzam już ja. Kiedy szybowiec jest już w normalnej pozycji, trzęsą mi się kolana, tyle we mnie jest adrenaliny, przydaje się od razu, bo wchodzimy w spiralę w jedną stronę, w drugą ..i koniec …ej… czemu ? Drugi lot, kręcimy korki i spirale, trochę przeciążeń dynamicznych, już  wiem, że to kocham…  Nie ma jednak czasu tak naprawdę na naukę… czuję przeraźliwy niedosyt…

DSC01650M

Euforia trwa krótko, na wieczornej odprawie, jedna z osób dowiaduje się, że wg Instruktora nie nadaje się do latania samodzielnego … i nie nie będzie się nadawać ... nigdy… najlepiej jeżeli da sobie spokój, może latać jako pasażer, drugi pilot, ale nie sama… W takich chwilach ciężko nie brać podobnej sytuacji do siebie. Zostaję na lotnisku sama, ze swoimi myślami, ze słowami już mojego Instruktora do mnie. Przegryzam. Czy ja potrafiłabym żyć już bez latania?

DSC01656M

Sobota, upał coraz większy, wiatr boczny ponad wszelkie normy do lotów szkolnych, czekam… jeżdżę z linami dla bardziej zaawansowanych lotów, opalam się pod wyciągarką, czekam na wieczorne loty, niestety nagle dowiaduje się, że uczniowie którzy właśnie latają, zbierają manatki i po południu nie będzie miał mi już kto pomóc wypuścić szybowiec do lotu.., trafia mnie ciężki szlag, ale na szczęście na lotnisku jest ekipa na która zawsze można liczyć … nabieram znów oddechu.  Zamiast przerwy obiadowej zbieramy się gremialnie na ślub naszego kolegi –Instruktora :) Jako niespodziankę chłopaki ustawiają przed kościołem szybowiec :) Pan Młody zachwycony, zamiast zdjęć na schodach, zdjęcia przy szybowcu :))))

DSC01661M

Wieczorem doczekałam się lotów. Kiepścizna, wiatr niewiadomo skąd… w końcu wiadomo skąd, kompletnie z tyłu. W ramach lotów doskonalących przerabiam latanie z tylnym wiatrem - start i lądowanie jakbym lądowała w dodatku w terenie przygodnym, bo na lotnisku wykoszony tylko nizbędny kawałek … Daje radę, ale zachwycona nie jestem, czuje że potrzebuje jeszcze polatać. Tymczasem przed wieczornym  grillem, słyszę, że mam następnego dnia lecieć samodzielne.

DSC01662m

Ciemną nocą idę sama na środek lotniska. Nade mną morze gwiazd. Ciepły wiatr kołysze dżunglą nieskoszonej trawy. Nie ma znaczenia jak bardzo się boisz… tylko to co zrobisz ze swoim strachem.

DSC01653m

W niedzielny ranek nawet wsiadłam do szybowca, zrobiłam dwa loty, zebrałam opierdol że się denerwuję niepotrzebnie… ( co tam że musze się zmieścić z lądowaniem przed trawą po pas, wiatr na starcie zwiewa mnie w okolice sąsiedniego miasta, termika ciora mi szybowcem, a ja mam wizję, że na swoim samodzielnym ląduję w poprzek pasa startowego samolotów:P ). Podobno beznadziejnie mi szło, ale jak zwykle nie zgadzam sie z oceną swojego Instruktora.. szło mi dramatycznie źle w powietrzu, bo rzeczywiście się denerwowałam, głównie tym lądowaniem ale… ! . Ponoć nie jestem orłem, ponoć nie mam prawa nawet umieć lądować na celność, ale kurde zmieściłam się na tym małym wykoszonym  pasie i nie wjechałam w trawę :P TARAM!    I nawet złamałam i  unosiłam się nad ziemią jako ten kwiat lotosu :P no moze nie była to idealnie spokojna talfa jeziora ale... :P I jestem z siebie  zarąbiście dumna ! O!

DSC01660m

Chciałam dalej latać, poprawić to złe wrażenie jakie zostawiłam na psychice Mariusza :P , ale i boczny wiatr i upały przekraczały granice przyzwoitości.. Tak więc nie poleciałam sama… wciąż….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz